Skip to main content

Tym razem wybrałem się na niezwykle ciekawą pętelkę w Tatrach Zachodnich

Nie da się ukryć, że Tatry to nasze najpopularniejsze pasmo górskie. Nie musielibyśmy nawet organizować sondażu, by udowodnić, że większość osób kojarzy taki szczyt jak Kasprowy Wierch. No i wydawać by się mogło, że to taka nudna i oklepana góra. I byłaby to prawda! Tak, trudno tam szukać wrażeń, jest masa fajniejszych miejsc, a i o spokoju w czasie wakacji można raczej zapomnieć.

Czy jednak uwierzycie, że można się na niego dostać szlakiem, który zapewni trochę emocji, pozwoli poczuć przygodę, a gdy wyruszycie o poranku, to będziecie mogli zobaczyć spokojne i uśpione Tatry? Takim miejscem jest właśnie grań pomiędzy Kopą Kondracką, a Kasprowym Wierchem, gdzie szlak wije się u podnóża Suchych Czub i Goryczkowej Czuby. No dobrze, ale jak się tam dostać? Od czego zacząć? Tutaj wchodzę ja, cały na zielono.

Poranek na szlaku

Poranek na szlaku

 

Wspomniana trasa ma sporo plusów, które pokaże wam w dalszej części tekstu, ale zacznijmy od tego, że to pętelka. Nie musicie się więc martwić o transport, bo startujecie i kończycie w tym samym miejscu. No i jak to z takimi pętelkami bywa, kierunek ich pokonywania może być dowolny. Ba, na Kasprowy możecie nawet wyjechać kolejką. Ja natomiast uważam, bo przeszedłem już ten szlak w obu kierunkach, że na początku, warto ruszyć w kierunku Kopy Kondrackiej. O tak, jak na mapce.

 

Dlaczego? Bo wydaje mi się, że w proponowanym przeze mnie wariancie, będzie początkowo po prostu spokojniej. Nie jest to bez znaczenia, bo przecież poranki w górach mają w sobie coś magicznego. Oto bowiem na szlaku spotykają się ludzie, którzy niby przyjechali odpocząć, a z jakiegoś znanego tylko sobie powodu, zrezygnowali z dłuższego snu w wygodnym łóżku. Pomyśleć by można, że to szaleńcy. Wystarczy jednak raz choćby wybrać się na wędrówkę o świcie, by poznać ich motywację. Nie tylko jest wtedy niezwykle spokojnie i cicho, ale poranne, przebijające się między drzewami światło sprawia, że zwyczajne niekiedy krajobrazy, zmieniają się w sceny rodem z baśni. Wszystko to powoduje, że jakoś łatwiej się rozbudzić i podnieść ociężale po krótkim śnie powieki.

 

W stronę Hali Kondratowej

 

Pierwszym etapem mojej wycieczki był więc marsz z Kuźnic w kierunku Hali Kondratowej. Szlak jest szeroki, raczej wygodny, a i zgubić mogliby się tylko najbardziej uparci. Na tym odcinku nie trzeba jeszcze zmuszać płuc do powrotu z urlopu, ale dobrze dać im znać, że wkrótce będą potrzebne. Podejścia oczywiście istnieją, w końcu to góry, ale nie są uciążliwe i rozkładają się na sporym dystansie. O poranku maszerowało się tam wyjątkowo przyjemnie, chociaż czułem już coraz wyraźniej, że upał tego dnia mnie raczej nie oszczędzi.

Polana Kalatówki

Polana Kalatówki

 

Krótką przerwę można zrobić sobie na Polanie Kalatówki, która jest chyba pierwszą, ciekawszą atrakcją na szlaku. W górnej jej części znajduje się hotel górski PTTK Kalatówki, a gdybyście się zapuścili w tamte okolice mniej więcej na początku kwietnia, to macie szansę zobaczyć słynne, krokusowe dywany. Uznałem, że w lipcu nie za bardzo jest tam co robić i śmiało ruszyłem dalej. Szlak znów wkroczył pomiędzy drzewa, momentami zrobiło się stromo i po mniej więcej godzinie od rozpoczęcia marszu z Kuźnic, znalazłem się na urokliwej Hali Kondratowej.

Przyjemny, leśny odcinek

Przyjemny, leśny odcinek

 

Znajdziecie tam klimatyczne, a jednocześnie najmniejsze w naszych Tatrach schronisko i gdyby trudy wycieczki dały się wam we znaki, to śmiało zaglądnijcie tam na herbatę. Dla mnie nieco ważniejszy był fakt, że na Hali Kondratowej znajduje się też skrzyżowanie szlaków. Kto wyszedł więc na wycieczkę spontanicznie, ten ma tutaj jeszcze okazję sprecyzować swój plan. Ścieżki bowiem są dwie, chociaż każda z nich pozwoli wam dostać się na Kopę Kondracką. Czy wybór więc ma tak naprawdę jakieś znaczenie? Według mnie tak.

Schronisko na Hali Kondratowej

Schronisko na Hali Kondratowej

 

Pierwszy szlak prowadzi w stronę Kondrackiej Przełęczy. Tam również, bo ścieżka jest początkowo wspólna, ruszają ci, którym zamarzyła się wyprawa na najpopularniejszą górę w kraju – Giewont. To tam, już za kilka godzin, nieświadomi niczego nieszczęśnicy dowiedzą się, że w Tatrach definicja zdania „wyjść na szlak wcześnie” różni się nieco od tej przyjętej w innych rejonach kraju i zamiast o ósmej, lepiej ruszyć na wędrówkę już nawet przed piątą. Pamiętajmy jednak, że to dzięki ich bohaterskiej postawie możemy oglądać te wszystkie, nagrane pionowo filmy, przedstawiające tłumy w kolejce do szczytu, w której nigdy nie chcielibyśmy się znaleźć. To również ich poświęcenie daje zatrudnienie fejsbukowym portalom zajmującym się Tatrami, gdyż bez nich, nie mieliby już absolutnie co wrzucać na swoje tablice. Moja rada? Jeśli planujecie Giewont, faktycznie wyruszcie jak najwcześniej.

Wracając jednak do Kopy Kondrackiej, to druga opcja prowadzi na Przełęcz pod Kopą Kondracką. Nazwa niby podobna, więc warto uważać, ale kalkulowałem, że o poranku powinno być tam znacznie spokojniej. No i jeżeli zależy wam na przejściu tego najciekawszego odcinka grani pomiędzy Kopą Kondracką, a Kasprowym Wierchem, to ten wariant pozwoli wam dostać się tam najszybciej.

Na Hali Kondratowej

Na Hali Kondratowej

 

Na Przełęcz pod Kopą Kondracką

 

I to ten właśnie wybrałem. Ruszyłem kompletnie sam, wąską ścieżką wśród morza pięknych kwiatów. W oddali wznosiła się Kopa Kondracka, nade mną błękit nieba zachwycał oczy, a w powietrzu coraz wyraźniej unosił się zapach udaru słonecznego. I tak krok po kroku, dotarłem do linii kosodrzewiny. Co tam się ze mną działo, mówię wam! Żar lał się z nieba, a po tym leniwym początku trzeba było ostro podchodzić. Zakosy nie miały końca, a o znalezieniu cienia nie było mowy. Marudziłem pod nosem, ale widziałem też za sobą, jak powoli niknie w oddali Hala Kondratowa, a Giewont przybiera na wysokości. Przyznam się natomiast, że miałem masę czasu, by przyjrzeć się swoim własnym butom, bo końcówkę podejścia pokonałem ze wzrokiem wbitym w ścieżkę.

Podejście na przełęcz

Podejście na przełęcz

 

Orzeźwiający był moment dotarcia na przełęcz. Po pierwsze świetnie było widać mój pierwszy cel, Kopę Kondracką, a po drugie wreszcie poczułem na twarzy przyjemne podmuchy wiatru. No i tutaj, żeby być szczerym, możecie już bezpośrednio, poprzez Suche Czuby ruszyć w stronę Kasprowego Wierchu. Zerknijcie na dołączoną mapkę. Ja jednak postanowiłem ruszyć jakby w przeciwnym kierunku. W końcu od Kopy Kondrackiej, pierwszego wzniesienia z masywu Czerwonych Wierchów, dzieliło mnie raptem kilkanaście minut. A szczyt to niezwykle wdzięczny i widokowy, więc byłoby mi jakoś tak nieswojo, gdybym odpuścił sobie zdobycie tego dwutysięcznika.

Widok z Przełęczy pod Kopą Kondracką w stronę Doliny Kondratowej

Widok z Przełęczy pod Kopą Kondracką w stronę Doliny Kondratowej

 

Panorama z Kopy Kondrackiej jest wyjątkowo przyjemna dla oka. Widać oczywiście Giewont, dalszy szlak przez Czerwone Wierchy, licznych przedstawicieli Tatr Wysokich, w tym Świnicę, no a przede wszystkim atrakcyjną grań pomiędzy Kopą Kondracką, a Kasprowym Wierchem, którą to zamierzałem przejść. I pewnie cieszyłbym się widokami znacznie dłużej, ale jest coś, co latem potrafi popsuć górski wypoczynek. Trudno coś zjeść, kiedy wokół człowieka krąży rój much, więc wkrótce pognałem w stronę Przełęczy pod Kopą Kondracką.

Panorama z Kopy Kondrackiej

Panorama z Kopy Kondrackiej

 

Z Kopy Kondrackiej przez Suche Czuby na Kasprowy Wierch

 

Tam rozpocząłem właściwą cześć mojej wędrówki. Ścieżka początkowo łagodnie trawersuje Suchy Wierch Kondracki i taki leniwy marsz doprowadza do miejsca, z którego świetnie widać Suche Czuby. To ten fragment sprawia właśnie najwięcej frajdy i już nie mogłem się doczekać, aż się tam znajdę. Uważnie zszedłem po dosyć sypkim podłożu i ruszyłem w stronę pierwszej atrakcji, czyli Małej Suchej Czuby.

W oddali widać już Suche Czuby

W oddali widać już Suche Czuby

 

Tutaj znajduje się też pierwszy z progów skalnych. Nie jest on przesadnie trudny, tak obiektywnie patrząc, ale może być tam niekiedy ślisko. Zdaję sobie również sprawę, że każdy odbiera w górach takie miejsca nieco inaczej. W razie kłopotów, po prostu spokojnie szukajcie stopni, bo ich tam nie brakuje. Najłatwiej chyba uporać się z przeszkodą wdrapując się na ściankę od jej lewej strony, podchodząc oczywiście w tym kierunku.

Pierwszy próg skalny na szlaku

Pierwszy próg skalny na szlaku

 

Ścieżka dalej trawersuje po południowej stronie zbocza, dzięki czemu można podziwiać bezkresną i długą niczym „Moda na sukces” Dolinę Cichą. Niekiedy tylko, w okolicach przełączek dochodzi do północnych ścian Suchych Czub. Co tam widać? Niekiedy konkretną przepaść, co dla osób z lękiem przed ekspozycją może być kiepskim przeżyciem, ale dla niektórych może być to pierwsza okazja, żeby chociaż z namiastką eksponowanego terenu się zetknąć. Szlak bowiem jest stosunkowo łatwo osiągalny, trudności są, ale niewielkie i może być to niezły cel, by się sprawdzić przed poważniejszymi wypadami. Progi skalne pozwalają zetknąć się z nietrudnym, ale jednak skalnym terenem, a niektóre bardziej powietrzne etapy pozwalają poznać, czy taki teren to coś, co nam w górach odpowiada. No i pięknie jest! Mówiłem? Taki miks zieleni, skał i pokrytego białymi obłokami nieba, to coś, co wyjątkowo lubię w górach.

Przyjemna ścieżka

Przyjemna ścieżka

 

Po pokonaniu tej pierwszej przeszkody przyszedł moment, by znów oddać się spokojnej i relaksującej wędrówce. Teren nieznacznie falował, niekiedy delikatnie się wznosił, później opadał, a to sprawiało, że można było oddać się podziwianiu widoków. Ścieżka jest tam niekiedy wąska, to prawda, ale nie sprawia większych kłopotów. Po chwili natomiast doprowadza do miejsca, z którego dobrze możemy ocenić, że północne ściany naprawdę stromo obrywają się do podstawy.

Eksponowane fragmenty szlaku

Eksponowane fragmenty szlaku

 

Tam też napotkacie następną przeszkodę – kolejny próg skalny. Ścianka jest całkiem wysoka, ale świetnie urzeźbiona i jeżeli będziecie spokojnie wyszukiwać stopni, to nie sprawi wam ona problemów. No i wydaje mi się, że takie momenty na szlaku to dla niektórych fajna okazja, by zetknąć się z takimi skalnymi formacjami.

Kolejny, ciekawy próg skalny

Kolejny, ciekawy próg skalny

 

Dalej jest już łatwiej, ale ciągle bardzo widokowo. Ruszyłem szlakiem w stronę Goryczkowej Czuby, ale podobnie jak w przypadku poprzednich wzniesień, ścieżka nie wyprowadza na jej wierzchołek, a trawersuje zielone zbocze po jej łagodniejszej, południowej stronie. Teren nieznacznie się wznosi, ale raczej nie trzeba zmuszać organizmu do wejścia na najwyższe obroty. No i po chwili przyjemnego spaceru dociera się do miejsca, z którego świetnie widać ostatni fragment tej pięknej grani.

Takim terenem prowadzi szlak. W tle Czerwone Wierchy

Takim terenem prowadzi szlak. W tle Czerwone Wierchy

 

Tutaj też polecam zrobić sobie przerwę i nie chodzi wcale o to, że ostatni odcinek szlaku prowadzi pod górę. Na Kasprowym Wierchu bywa po prostu niekiedy strasznie tłoczno, a tutaj, otoczony zielenią, mogłem się wygodnie rozsiąść i w spokoju podziwiać te miejsca, które miałem już za sobą. Ostatnie kilkanaście minut marszu, to już raczej formalność, a obserwatorium meteorologiczne na szczycie coraz mocniej przyciąga wzrok. Po drodze pokonać trzeba jeszcze jeden, raczej łatwy uskok skalny, a na koniec wypada zastanowić się nad ważnym pytaniem. Co dalej?

Budynek na szczycie Kasprowego Wierchu

Budynek na szczycie Kasprowego Wierchu

 

Możliwości domknięcia pętelki jest bowiem trzy, a pierwsza z nich jest banalna i oczywista. Chodzi oczywiście o zjazd kolejką. Jeśli opuszczą was siły, lub złapie niepogoda, to być może warto ją rozważyć, wcześniej wstępując jeszcze do punktu gastronomicznego na szczycie. Jeżeli jednak czujecie się na siłach, to polecam zejść żółtym szlakiem w stronę Hali Gąsienicowej, a następnie dalej do Kuźnic. To nie tylko najbardziej widokowa opcja. W końcu chętni mogą jeszcze wstąpić po drodze do schroniska Murowaniec.

Która opcję wybrałem ja? Trzecią, czyli zejście zielonym szlakiem poprzez Myślenickie Turnie. No i ten wariant nie jest przesadnie atrakcyjny, delikatnie mówiąc, ale upał tak mocno dał mi tego dnia w kość, że chciałem jak najszybciej znaleźć się w cieniu drzew.

Zejście przez Myślenickie Turnie

Zejście przez Myślenickie Turnie

 

Dla kogo jest ta trasa? Cóż, całość wędrówki według map to niemal 9 godzin samego marszu, a w tym czasie pokonać trzeba blisko 1500 metrów w pionie. W upalny, letni dzień, to dosyć sporo, zwłaszcza jeżeli nie chodzicie zbyt często po górach. Pewnym ułatwieniem może być fakt, że na szczycie Kasprowego Wierchu znajduje się kolejka, która pozwala skrócić nieco wycieczkę.

Jeżeli natomiast czujecie się na siłach, to polecam wybrać ten kierunek marszu, który opisywałem. Dlaczego? Jeżeli wyjdziecie o świcie, to do Przełęczy pod Kopą Kondracką spotkacie pewnie nieliczne osoby, które i tak w większości przypadków odbiją później w stronę Giewontu. Marsz w tym kierunku pozwala też pokonywać progi skalne pod górę, co bywa łatwiejsze i może mieć dla was znaczenie, no i cały czas macie piękny widok na pokazujące się tu i ówdzie Tatry Wysokie. Niezależnie jednak od tego, na jaki wariant się zdecydujecie, na pewno nie będziecie żałować.

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite

 

 

Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach.W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów.Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

6 komentarzy

  • Jarek pisze:

    Dobrze, że biegłem od Kasprowego do Kopy i dalej w stronę Doliny Kościeliskiej przy dużych mgłach bo bym pewnie miał ładnego pietra 🙂

  • Michał pisze:

    Ciekawa relacja i piękne zdjęcia. Szlak godny polecenia szczególnie na jesień.

  • Celcamp.pl pisze:

    Teren wspaniały, ale bez butów trekkingowych lepiej nie próbować:)

  • Ala pisze:

    Świetna trasa, „robiłam” ją w ubiegłym roku, ale w odwrotnym kierunku. i przyznam, że ten prożek skalny zaskoczył mnie, nie wiedziałam o nim wcześniej, a sam szlak uchodzi przecież za banalnie łatwy. Fajnie, że zrobiłeś ten film, bo może będzie mniej zaskoczonych tak jak ja;) A trasa na Kasprowy wg mnie ma niesłusznie złą sławę jako szlak nudny, mnie się podobała:) Ma wszystko co trzeba plus stacja kolejki do „pooglądania”

  • Anonim pisze:

    Patrzę z sentymentem – ta trasa, to moja młodość, młodzieńcze wędrówki w Tatrach….

  • Przepiękny szlak. Też pokonywałam go w niemiłosiernym upale, za to widoki wynagradzały wszystkie trudy tej wędrówki.

Zostaw komentarz

×