Skip to main content

Wreszcie przyszła wiosna. Postanowiliśmy to uczcić, wybierając się na Magurki w Gorcach. 

Nadeszła długo oczekiwana przez nas wiosna i już niemal tradycyjnie, wraz z jej nadejściem, nie tylko przyroda budzi się do życia, ale także Darek. Nie da się ukryć, że nie przepada za dreptaniem w śnieżnych zaspach, natomiast gdy tylko zrobi się ciepło i zielono, wyostrza mu się apetyt na górskie wycieczki. Podobnie było tym razem i po zaskakująco krótkiej naradzie, zdecydowaliśmy się na Gorce, a konkretnie na wieżę widokową na Magurkach. Planowaliśmy się tam dostać maszerując uprzednio Doliną Potoku Jaszcze, a całość miała przybrać kształt ładnej i logicznej pętli.

Na szczyt nie prowadzi taki klasyczny szlak turystyczny, a ścieżka przyrodnicza, co w zasadzie nie robiło nam różnicy. No, może jedyna niedogodność z tym związana to fakt, że na niektórych, zwłaszcza starszych mapach, trudno się tej ścieżki doszukać. Podejrzewaliśmy natomiast, że w terenie z nawigacją nie powinno być kłopotów. Po dosyć długiej podróży dojechaliśmy do Ochotnicy Górnej, skąd można wyruszyć już na wędrówkę, ale polecam udać się dalej i skręcić w kierunku Jaszczy Dużych, by oszczędzić sobie w ten sposób spaceru asfaltową drogą. Zadowoleni z tego manewru zostawiliśmy samochód na przydrożnym parkingu, upewniliśmy się, że oznaczenia szlaku są widoczne i zarzuciliśmy na siebie plecaki.

Ruszamy Doliną Potoku Jaszcze

Ruszamy Doliną Potoku Jaszcze

 

No i nadszedł wreszcie moment, w którym należało zacząć przebierać nogami. Ścieżka ciągle prowadziła jeszcze między zabudowaniami, ale gdzieś tam w oddali majaczyły bezkresne lasy i wzgórza. Tam właśnie chcieliśmy się dostać i to najlepiej jak najszybciej. Bo chociaż pogoda była piękna, temperatura idealna, zieleń drzew koiła oczy, a płynący Potok Jaszcze dopełniał sielankowego obrazu, to chyba odczułbym uszczerbek na polskości, gdybym tam przyjął wszystko z zachwytem i na nic nie narzekał. No to wymyśliliśmy, że na te budynki będziemy psioczyć, bo przecież w góry się jedzie też po to, żeby ich tylu nie oglądać. Nasza trasa była oznaczona tak sobie, szczerze mówiąc. Czasami gdzieś na drzewie minęliśmy fikuśny ślad po farbie, ale głównie kierowaliśmy się niezawodną, męską intuicją, która podpowiadała nam, że drogą na pewno gdzieś dojdziemy. I fakt, trafiliśmy w końcu pod szlaban, a obok przywitała nas tabliczka Gorczańskiego Parku Narodowego. Na to czekaliśmy.

Mijamy zabudowania i wreszczie wchodzimy do lasu

Mijamy zabudowania i wreszcie wchodzimy do lasu

 

Ścieżka przyrodnicza Doliną Potoku Jaszcze prowadzi początkowo niemal płaską drogą, co może nie jest emocjonujące, ale dosyć dobrze rozgrzewa łydki przed dalszą częścią wędrówki. Teren też nie wznosi się później jakoś mocno do góry, ale mimo wszystko trzeba się nieco bardziej wysilić. I nie uraczę was kolejnym, poetyckim opisem lasu, bo ten nie odbiegał zbytnio od przeciętnego wyobrażenia. Trochę pięknej, soczystej zieleni, nieco pozbawionych jeszcze liści drzew i sporo różnych kwiatów, z których rozpoznałem tylko zawilce, co i tak uważam za osobisty sukces.

Mijamy jeden z wielu klimatycznych mostków

Mijamy jeden z wielu klimatycznych mostków

 

Niewiele się działo, ale to chyba właśnie najbardziej nas cieszyło, zwłaszcza że praktycznie przez cały czas maszerowaliśmy sami. Cisza, spokój i wiosna, na którą tak długo czekaliśmy. Podejść było niewiele i rozprawialiśmy się z nimi błyskawicznie. Ciekawy etap, poprzeplatany schodkami i urokliwymi mostkami, doprowadził nas w końcu do miejsca, które idealnie nadawało się na przerwę – na Pańską Przechybkę. Z daleka już widziałem chatkę, ławki i tajemnicze „coś”, bo ruszając na Magurki zupełnie o tej atrakcji zapomnieliśmy.

Fragment wraku Liberatora w Gorcach

Fragment wraku Liberatora w Gorcach

 

Naprawdę warto się tutaj zatrzymać, bo otoczenie poświęcono upamiętnieniu historii załogi Liberatora – amerykańskiego bombowca (B-24) z czasów II wojny światowej. Spodziewaliście się tego w sercu gór? Historia śmiało nadaje się na film, a brutalnie ją skracając można wspomnieć, że samolot Jankesów został w czasie jednej z misji ostrzelany przez niemiecką artylerię przeciwlotniczą. Uszkodzony krążył jeszcze przez chwilę nad Gorcami, a gdy kolejne silniki odmawiały posłuszeństwa, załoga postanowiła się ewakuować. Maszyna gwałtownie zaczęła wytracać wysokość i ostatecznie runęła w zalesione, górskie zbocze. I historia ta ma słodko-gorzkie zakończenie, bo żołnierze zostali odnalezieni i ewakuowani przez lokalnych partyzantów, ale ich dowódca niestety nie miał tyle szczęścia. Oprócz tablic upamiętniających to zdarzenie, na miejscu znajduje się też fragment wraku, który można pooglądać z bliska. Zostaliśmy nieco dłużej w tym miejscu, bo odkryliśmy nagle zamiłowanie do historycznych ciekawostek.

Wnętrze kadłubu

Wnętrze kadłubu

 

W końcu mądrzejsi o nową wiedzę pomaszerowaliśmy dalej, myśli kierując już w stronę wieży widokowej na Magurkach. Nie wiedzieliśmy dokładnie ile drogi jeszcze przed nami, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że cała ta wycieczka nie jest przesadnie długa. I o ile pierwsza jej część była spokojna, a za sprawą historii z samolotem też ciekawa, to drugi etap naszej wycieczki był naprawdę piękny i widokowy. Znów przemierzaliśmy las pełen zawilców i tych… tych drugich – fioletowych, a kiedy ostatecznie uporaliśmy się z niewielkim podejściem, dotarliśmy na pierwszą tego dnia polanę, pokrytą tymi… tymi trzecimi, koloru żółtego. Darek postanowił się pouganiać trochę z aparatem za motylami, a ja zrobiłem nawet kilka fotek tym kwiatkom, żeby w domu poszerzyć swoją botaniczną wiedzę. I teraz z dumą mogę napisać – spójrzcie tylko na zdjęcie tych niezwykle atrakcyjnych pierwiosnków wyniosłych!

Pierwiosnek Wyniosły

Pierwiosnek wyniosły

 

Kwiecień był tego roku pogodny i ciepły, dlatego maszerowało się nam rewelacyjnie. W wyższych partiach gór pewnie jeszcze zalegał śnieg, ale same Magurki mierzą 1108 metrów n.p.m., co sprawia, że wiosna pojawiła się na tym terenie dosyć szybko. No sielanka, mówię wam. Dalej było już tylko lepiej, bo co jakiś czas mogliśmy rzucić okiem na otwierające się przed nami widoki i w końcu gdzieś między koronami drzew pojawiła się ona – wieża widokowa na Magurkach. Uzbrojeni w aparaty pognaliśmy wygodną dróżką wprost do podstawy tego cudu techniki. I tutaj parę słów wyjaśnień. Podobne, a może nawet takie same konstrukcje, wzniesiono także na Lubaniu, Gorcu i Koziarzu, a tak się składa, że w tamtych miejscach już byłem. Czułem więc dodatkową satysfakcję, że udało mi się skompletować je wszystkie.

Wieża widokowa na Magurkach

Wieża widokowa na Magurkach

 

No, oczywiście musiałem jeszcze dopełnić formalności i wejść po schodkach na taras widokowy, ale mimo towarzyszącego mi zazwyczaj w takich chwilach lęku, tym razem nie spodziewałem się żadnych kłopotów. Wszystko dlatego, że te budowle są naprawdę solidne, na górę wchodzi się niemal jak po klatce schodowej, a całość obita jest grubymi, odcinającymi nas od „przepaści” dechami. I chociaż zdarzało nam się przecież oglądać już podobne widoki, to gdy dotarliśmy na sam szczyt, panorama Tatr wyrwała z naszych ust tradycyjne, polskie: „O ja cię pi… tolę!”. Takiej przejrzystości się nie spodziewaliśmy!

Panorama z wieży na Magurkach

 

Panorama z Magurek

 

Oczywiście zaczęliśmy od razu zabawę pt. „Co to za góra?”, a do najciekawszych uczestników należeli piękny jak zawsze Lodowy Szczyt, Gerlach, wystający zza Tatr Zachodnich Wielki Chocz no i pasmo Małej Fatry, odległe o ponad 80 km. Świetnie było też widać Lubań i Gorca, na których stały bliźniacze konstrukcje i pewnie mając sokoli wzrok, także Koziarza dałoby się wypatrzeć. Zawsze odczuwam satysfakcję, kiedy uda mi się rozpoznać z daleka jakiś szczyt, a Tatry stanowiły doskonałe pole do ćwiczeń. Widać naprawdę cały łańcuch – od najwyższych, słowackich wierzchołków, przez otoczenie Morskiego Oka, aż do Tatr Zachodnich.

Tatry widziane z tarasu widokowego wieży na Magurkach

Tatry widziane z tarasu widokowego wieży na Magurkach

 

W oczy rzuciła nam się też rozległa polana, która wydawała się być miejscem wprost stworzonym do odpoczynku. Szybko skierowaliśmy tam kroki, a po chwili leżeliśmy na trawie łapiąc ciepłe promienie słońca. Nie da się ukryć, że to gigantyczna zaleta pogodnych, wiosennych dni i dodatkowy powód, by za zimą jednak nie tęsknić.

Rozległa polana i odległy Lubań w centrum kadru

Rozległa polana i odległy Lubań w centrum kadru

 

Co dalej? Może tylko przez chwilę pomyślałem, że tę świetną przejrzystość można by wykorzystać, zostając tutaj na zachód słońca. Schodzilibyśmy już jednak po zmroku, a dalsza część trasy również miała stanowić dla nas niespodziankę i nie chcieliśmy ostatecznie tego przegapić. Bo wiecie, nocą jest ciemno i nic nie widać. Pomijam już nawet fakt, że czekały nas ciągle trzy godziny jazdy samochodem i chociaż sam nie próbowałem, to słyszałem same negatywne opinie na temat zasypiania za kierownicą. Dlatego odpuściliśmy wszelkie szaleńcze pomysły i skupiliśmy się na błogim relaksie. Dopiero później pomyślałem, że stanowiliśmy świetny obiad dla kleszczy i innego robactwa, ale na szczęście udało się uniknąć bliższych znajomości.

Taki to pożyje. Leżymy i mamy Tatry przed oczami

Taki to pożyje. Leżymy i mamy Tatry przed oczami

 

Uwierzcie, że trudno było nam opuszczać to miejsce, ale jakimś nadludzkim wysiłkiem znaleźliśmy resztki motywacji i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wkrótce pożegnaliśmy nie tylko wieżę na Magurkach, ale też widok na Tatry. Te ostatnie jednak mieliśmy jeszcze zobaczyć i to dosyć szybko. Ścieżka początkowo prowadziła przez las, łagodnie opadającym terenem, ale gdzieniegdzie dało się obejrzeć nawet jakieś widoki. Do gustu przypadły nam tablice z rozrysowanymi, gorczańskimi panoramami, co zdecydowanie ułatwiało poznawanie otoczenia.

Tablice z podpisanymi panoramami

Tablice z podpisanymi panoramami

 

Zaciekawiły nas też przyszlakowe, ponumerowane słupki, które zdawały się odliczać naszą odległość do końca wycieczki. Tymczasem w taki po prostu sposób oznaczono poszczególne mijane punkty. Mają one też dodatkową funkcję, bo na umieszczonych tablicach informacyjnych, znajdują się odpowiadające im numery wraz z opisami. Powrót mijał nam więc rewelacyjnie, a w jego końcowej fazie wkroczyliśmy w bardzo widokowy i sielski teren. Mieliśmy doskonałe widoki na pasmo Gorca, wyniosłego Lubania i po raz ostatni mogliśmy też rzucić okiem na Tatry.

Tatry z Gorców. Piękne widoki na koniec

Tatry z Gorców. Piękne widoki na koniec

 

Popołudniowe słońce nieco zmieniło już odbiór tych scen, a rozległe polany i nieliczne domy tworzyły wyjątkowo przyjemny klimat. No i na takim jednym pagórku, nieopodal łąki, zrobiliśmy sobie ostatnią tego dnia przerwę. Otoczenie naprawdę nas oczarowało i staliśmy tam przez dłuższą chwilę. A później? Po kilkunastu kolejnych minutach zameldowaliśmy się przy samochodzie, domykając tę atrakcyjną pętle i kończąc naszą wycieczkę na Magurki. Na koniec jeszcze film – musicie zobaczyć jak bardzo zmagam się z konstruowaniem zdań, kiedy robię to w czasie rzeczywistym. Zachęcam oczywiście do subskrybowania.

Nie wiem, czy tak bardzo stęskniliśmy się za wiosną, czy ta pętelka jest aż tak atrakcyjna, ale Darek przyznał jej aż 9 punktów na 10. Ja pewnie nie szalałbym aż tak z ocenami, ale jedno jest pewne – świetnie mijał mi tam czas. Bo poza rewelacyjnymi widokami z wieży na Magurkach, można poznać ciekawą historię załogi samolotu, a przy tym teren nie powinien stanowić większego problemu nawet dla średnio sprawnych piechurów. Otoczenie jest wyjątkowo malownicze, a mijane przez nas polany naprawdę pozwalały poczuć klimat górskiej wycieczki przez Gorce.

Szlak na Magurki przez Dolinę Potoku Jaszcze

Szlak na Magurki przez Dolinę Potoku Jaszcze. Gorce, Wydawnictwo Compass

 

Warto natomiast zapamiętać, że trasa ta nie prowadzi klasycznym szlakiem turystycznym. Jest to ścieżka przyrodnicza i chociaż zgubić się pewnie trudno, to warto się upewnić, czy na twojej mapie została w ogóle zaznaczona. Według aplikacji i GPSu, pokonaliśmy tego dnia około 12. kilometrów, a suma podejść raczej nie przekroczyła 400 metrów. Z licznymi przerwami uwinęliśmy się w sześć godzin, co tylko potwierdza, że to świetny cel na weekendową wycieczkę.

TL;DR

 

  • Magurki mierzą mniej więcej 1108 m n.p.m. Mniej więcej, bo inne źródła podają np. 1101 metrów.
  • Na szczyt można dostać się podążając ścieżką przyrodniczą „Dolina Potoku Jaszcze”.
  • Z wieży widokowej widać oczywiście nie tylko Tatry, ale także pasmo Lubania, Gorca, czy odległą o ponad 80 kilometrów Małą Fatrę.
  • Według naszego GPSa przeszliśmy niemal 12 kilometrów, chociaż inne źródła określają długość ścieżki na około 8 kilometrów.
  • Czas wędrówki, wliczając długie przerwy, to w naszym przypadku około 6 godzin.

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite
Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach. W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów. Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

5 komentarzy

  • kefir pisze:

    Byłem w weekend, wieża bardzo fajna, ale przejrzystość powietrza mieliście dużo lepszą niż ja:) Zdecydowanie muszę tam wrócić.

  • Marcin pisze:

    Wieża na Magurkach była moim celem od dawna,gdyż byłem na pozostałych gorczańskich wieżach nawet parokrotnie, a na Maurkach nigdy. Plan udało się zrealizować 19 maja przy pięknej słonecznej pogodzie. Uważam,że przydałaby się znakowana ścieżka od Magurek w kierunku szlaku zielonego, dla chcących kontynuować wędrówkę w kierunku Turbacza,bądź Gorca.

    • Mateusz pisze:

      Tak, też zostawiliśmy sobie Magurki na koniec 🙂 I zgadzam się z tym, że fajny byłby jakiś łącznik szlaków, zwłaszcza że do Turbacza nie byłoby specjalnie daleko.

  • Widoki z wieży rewelacyjne. Przejrzystość bardzo ładna. Ja na pozostałych tych wieżach już byłem,. a tą tylko widziałem z daleka,, ale pewnie kiedyś się na nią wybiorę.

    • Mateusz pisze:

      Warto, bo sama ścieżka jest całkiem ciekawa. Dla mnie numerem jeden i tak jest Lubań, bo uważam, że jest tam najszersza panorama. Mimo wszystko tutaj wędrowało się jakoś tak miło – może to zasługa wiosny 😀

Zostaw komentarz

×