W czasie wędrówki na Czerwone Wierchy mieliśmy świetną pogodę. Jak daleko sięgał nasz wzrok?
Za każdym razem kiedy jesteśmy w górach i podziwiamy rozległe widoki nadchodzi czas, kiedy zadajemy sobie pytanie: co to za góry tam daleko na horyzoncie? Lato nie było dla nas łaskawe jeśli chodzi o dalekie obserwacje, ale jesień to już ten moment, kiedy można wpatrywać się w sylwetki odległych pasm. Kiedy ruszyliśmy w stronę Kopy Kondrackiej i przekroczyliśmy linię lasu, naszym oczom ukazał się przede wszystkim widok na świetnie prezentującą się stamtąd Babią Górę. Powietrze było tak przejrzyste, że bez trudu mogliśmy wypatrzeć szczegóły szczytu. I chociaż tego dnia nie spodziewaliśmy się rekordowych obserwacji, to warunki pozytywnie nas zaskoczyły. Zwłaszcza dlatego, że najlepszych widoków możemy się zazwyczaj spodziewać tuż po świcie lub o zachodzie słońca, a my na szlak wyruszyliśmy dopiero o 8. Panoramy w tym wpisie pochodzą z różnych miejsc, ale wszystkie zostały wykonane gdzieś na Czerwonych Wierchach.
Na pierwszym planie Babia Góra i Pilsko. (kliknij aby powiększyć)
Wystarczył nam rzut oka by rozpoznać sylwetkę Królowej Beskidów. Jej szczyt wznosi się niemal na kilometr ponad otaczające ją doliny i z tej perspektywy widać to wyraźnie. Z Pilskiem też nie mieliśmy kłopotów. Kiedy byliśmy na Babiej Górze, Tatry były niemal niewidoczne. Teraz, w drugim kierunku, widoki mieliśmy świetne. Ciekawie zrobiło się wtedy, kiedy zauważyliśmy, że zza tych dwóch wybitnych formacji „wychylają” się inne wzniesienia. „Żywym” okiem dało się bez trudu je zauważyć i możemy tylko żałować, że nie zabraliśmy lornetki. Widać było między innymi Skrzyczne, czyli najwyższe wzniesienie Beskidu Śląskiego. Kompletując Koronę Gór Polski będziemy musieli zawitać i tam. Odległość w linii prostej to jakieś 82 kilometry, czyli już przyzwoicie jeśli chodzi o dalekie obserwacje. Pomyślmy ile pól, lasów, wsi i miasteczek nasz wzrok może minąć „po drodze”.
Jako ciekawostkę dodam, że gdyby nasz punkt obserwacyjny znajdował się we Wrocławiu, to w zasięgu wzroku mielibyśmy np. Lubin, Legnicę, Wałbrzych czy Opole. Ciekawie prezentowały się także góry Beskidu Małego. Tam również nie mieliśmy okazji jeszcze wędrować, a Czupel mierzący 930 m będący najwyższym wzniesieniem tego pasma, zdaje się zapraszać nas w wolnej chwili. Kiedy znaleźliśmy się już na Kopie Kondrackiej, mogliśmy nareszcie zajrzeć na słowacką stronę, szukając tam odległych panoram. Chociaż Niżne Tatry wyraźnie rysowały się na horyzoncie, to ponad nimi znajdowały się już gęste chmury mogące mieć wpływ na obserwacje.
Słowackie Niżne Tatry ze swoimi najwyższymi szczytami przy prawej stronie kadru. (kliknij aby powiększyć)
Odległości może nie powalały, ale to ciągle około 40 km w linii prostej i pewnie niektórzy z was również lubią wiedzieć, co tak naprawdę mają przed oczami. Tuż przy prawej stronie kadru możemy znaleźć najwyższe szczyty Niżnych Tatr czyli Dumbier i Chopok. Kiedy skierowaliśmy wzrok na wschód zauważyliśmy, że daleko na horyzoncie znajduje się kilka wzniesień spowitych delikatną mgiełka. Kompletnie nie wiedzieliśmy jakie pasma górskie mogły się tam znaleźć. W domu dokonaliśmy analizy i wszystko stało się jasne – to Beskid Niski.
Beskid Niski widziany z okolic Kopy Kondrackiej (kliknij aby powiększyć)
Na zdjęciu znajduje się Lackowa czyli kolejny szczyt, który mieliśmy okazję już odwiedzić. Najwyższą górę całego pasma czyli Busov, liczący 1002 m również dało się wypatrzeć. Stawkę zamyka Magura odległa o 97 km co stanowiło tamtego dnia rekord odległości. Taki mniej więcej dystans dzieli w linii prostej centrum Warszawy od centrum Radomia. Im później, tym warunki obserwacyjne stają się na ogół mniej korzystne. Dzisiejsze dalekie obserwacje zamykamy więc z wynikiem poniżej 100 km. Pogoda była jednak piękna i nic w zasadzie nie ograniczało naszego widoku na Tatry Wysokie.
Widok na Tatry Wysokie z Małołączniaka (kliknij aby powiększyć)
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się na chwilę na Małołączniaku i staraliśmy się rozpoznać jak najwięcej szczytów Tatr Wysokich. Przyznajemy się, że nie poszło nam to najlepiej. Przy Krywaniu i Świnicy nie mieliśmy kłopotów. Skojarzyliśmy także, gdzie znajduje się Kościelec czy Granaty. Reszta szczytów pozostawała dla nas zagadką aż do momentu, w którym w zaciszu domu mogliśmy się wspomóc zasobami internetu. Co ciekawe, na zdjęciu pojawił się Gerlach czyli najwyższy szczyt Tatr. Po przeciwnej stronie ciągle mieliśmy w zasięgu wzroku Tatry Zachodnie. Sytuacja wyglądała jednak o wiele ciekawiej daleko za nimi. Charakterystyczna, wzniosła sylwetka przykuwała wzrok już z daleka. Oto mieliśmy przed oczami Małą Fatrę.
Tatry Zachodnie i Mała Fatra (kliknij aby powiększyć)
Szczyt, który przykuł naszą uwagę to oczywiście Wielki Rozsutec, który odległy był od nas o 59 km. Na zdjęciu pokazał się też najwyższy szczyt całego pasma czyli Wielki Krywań (1709 m), który oglądaliśmy z odległości 64 km. Oglądając te wszystkie góry, granie i doliny zauważyliśmy Wołowiec, Rakoń i Grzesia czyli miejsca, które stanowiły nasz pierwszy kontakt z Tatrami. W drodze powrotnej udało mi się wykonać jeszcze jedno ciekawe zdjęcie bo chociaż odległości nie powalają to widok jest ciekawy. Znajdują się na nim bowiem miejsca, które już mieliśmy okazję poznać.
Beskidy nad Giewontem. Miejsca, które zdążyliśmy już poznać (kliknij aby powiększyć)
Na zdjęciu widać m.in. Beskid Wyspowy (Ćwilin i Mogielica) odległy o ponad 50 km, zauważyć można też Gorce (ponad 40 km), widoczne są też Pieniny oraz Beskid Sądecki z Radziejową na czele. Z tego ostatniego szczytu mieliśmy świetne widoki na Tatry i ciekawie jest być teraz po drugiej stronie.
Chociaż nie zanotowaliśmy tego dnia rekordowych obserwacji to pogoda sprawiła, że widoki mieliśmy naprawdę wspaniałe. W zasadzie w każdym kierunku mogliśmy podziwiać rozległe panoramy. To jednak nie wszystko, bo w przypadku naprawdę świetnych warunków, możliwe jest zaobserwowanie gór odległych o ponad 200 km! Jeżeli dopisze nam szczęście (i wzrok), to ujrzeć będziecie mogli m.in. Kněhyně w Beskidzie Śląsko – Morawskim (120 km), Góry Świętokrzyskie (odległe o blisko 200 km), czy Pradziada w paśmie Jesioników (215 km). Wygenerowaną panoramę znajdziecie.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami
Witam! Byłem tydzień temuw niedziele na Czerwonych Wierchach, widoczność tego dnia była bardzo dobra a że posiadałem lornetkę to wszystkie te widoki które tu pokazujecie widziałem jeszcze dokładniej 😉 nawet napis „Castorama” w Nowym Targu udało mi się odczytać 😁 kawałek na lewo od Nowego Targu patrząc z Ciemniaka już na granicy horyzontu ujrzałem sylwetke biało czerwonego komina oraz komina chłodniczego i cały czas się zastanawiam czy to był Kraków? Co myślicie? Początkowo obstawiałem Bielsko-Biała ale po spojrzeniu na mapę jest ona bardziej na zachód chyba no i tak jakby „za” Babią Górą także raczej odpada..
Hej! Bielsko-Białą bym raczej wykluczył, bo ona powinna się faktycznie gdzieś tam znajdować na lewo od Babiej Góry. Kierunek się zgadza i możliwe, że faktycznie był to Kraków. Skoro z Krakowa widać Tatry, to w przeciwnym kierunku też to powinno działać 😀
Ładna widoczność 🙂 A jaka jest Wasza rekordowa obserwacja?
Mi max udało się dojrzeć Bieszczady z Rysów: Kińczyk Bukowski 199 km – http://www.dalekieobserwacje.eu/bieszczady-z-rysow/
Cześć, przeoczyłem jakoś Twój komentarz. Wina wtyczki. Nasz rekord to prawie to samo tylko w odwrotną stronę:) Rysy z Połoniny Wetlińskiej – 179 km:) Kurcze, niewiele Ci zabrakło do tej magicznej granicy 200 km 😀
Teoretycznie widziałem tego dnia jeszcze jakieś górki trochę ponad 200km, ale w tamtą stronę warunki były gorsze i nie można powiedzieć ze 100% pewnością czy to co widać to dokładnie ten szczyt. Ale odległość i tak bardzo ładna 🙂
200 km to już coś, taka magiczna granica 🙂 Ile różnych wsi i miasteczek znajduje się po drodze – robi wrażenie 🙂