Skip to main content

Babia Góra miała być najpoważniejszym wyzwaniem na Głównym Szlaku Beskidzkim

Poranek na przełęczy Krowiarki naprawdę mnie zaskoczył. To tutaj miałem rozpocząć już czternasty dzień mojego przejścia Głównym Szlakiem Beskidzkim. No i wyobraźcie sobie, że już przed piątą rano cały parking wypełniony był samochodami tych osób, które zdecydowały się wybrać na wschód słońca na Babiej Górze.

Przełęcz Krowiarki

Początkowo i ja rozważałem taki pomysł, ale szybko z niego zrezygnowałem. Z miejsca, w którym nocowałem, musiałbym wyruszyć pewnie około drugiej w nocy. Mając już za sobą ponad czterysta kilometrów w nogach, taka perspektywa wydała mi się zbyt wyczerpująca. I tak liczyłem na piękne widoki, bo w drodze na szczyt nie brakuje malowniczych miejsc.

W drodze na Sokolicę

Przełęcz Krowiarki to bardzo popularny punkt startowy wszelkich wycieczek na Babią Górę. Można tu dotrzeć komunikacją, jest też parking, a przede wszystkim znajduje się tutaj kasa Babiogórskiego Parku Narodowego. W sezonie można też zakupić jakieś drobne przekąski i wodę, a uzupełnienie sił może być w tym miejscu przydatne.

Zobacz film z czternastego dnia na Głównym Szlaku Beskidzkim

 

W końcu przede mną znajdowała się najwyższa góra na całym Głównym Szlaku Beskidzkim. W naszych Beskidach wyżej wejść się już nie da. Wiązałem więc z tym etapem spore nadzieje, bo pogoda zapowiadała się wspaniała, no i chciałem wreszcie nacieszyć oczy panoramą Tatr. Poprzednie cztery dni nie były pod tym względem zbyt szczęśliwe – zarówno na Radziejowej, Lubaniu, Turbaczu, jak i poprzedniego dnia w Paśmie Policy, Tatry chowały się pod chmurami.

W drodze na Babią Górę

Pierwsze widoki na Sokolicy

Szlak rozpoczyna się tak, jak dziesiątki innych ścieżek w Beskidach. Podchodzi się głównie po wygodnych, kamiennych płytach, więc szybko można złapać własny rytm. W drodze z przełęczy na szczyt Babiej Góry trzeba pokonać ponad 700 metrów w pionie, a marsz na wierzchołek powinien zająć około dwóch godzin. Tyle przynajmniej wskazują mapy. W rzeczywistości szlak dosyć szybko prezentuje swoje piękno i okazji, by się zatrzymać i coś pooglądać jest sporo.

Sokolica

Pierwszym godnym uwagi punktem na szlaku jest Sokolica. To w zasadzie bardziej platforma niż typowy szczyt, ale oferuje ona piękne, otwarte widoki. Jej nazwa ma dosyć ciekawe pochodzenie. W XIX wieku gniazdował tu… orzeł przedni. Miejscowa ludność myślała jednak, że to sokół, no i nie ma ich co winić. Ja z daleka i bez okularów widzę co najwyżej sunące po niebie kreseczki.

Widoki z Sokolicy

Podchodząc dalej szlak zanurzył się w kosodrzewinę, a ja z każdą chwilą mogłem zobaczyć coraz ciekawsze widoki. To w ogóle pewien ewenement na GSB, bo Babia Góra wyróżnia się w Beskidach nie tylko wysokością. Czym jeszcze? A no właśnie w tym masywie spotkać można aż pięć pięter roślinności, w tym właśnie piętro kosodrzewiny czy naturalnych hal. Bo te mijane np. w Gorcach czy Beskidzie Sądeckim są dziełem człowieka. Tworzone były z myślą o wypasie zwierząt. Tutaj natomiast odpowiada za nie natura – po prostu jest tu już na tyle wysoko, a klimat jest tak surowy, że nic innego nie jest w stanie przetrwać.

Szlak na Babią Górę

Kolejnym punktem wart uwagi jest Kępa, chociaż ja nie mogłem się już doczekać innego, równie intrygującego miejsca – Gówniaka. Ta absolutnie wspaniała nazwa pochodzi z czasów, gdy podszczytowe partie Babiej Góry, ze względu na swoje otwarte przestrzenie, służyły do wypasu wołów, które spędzano w okolice charakterystycznych skał. A tam, gdzie dużo zwierząt, tam i dużo odchodów – stąd właśnie ta nietypowa nazwa.

Okolice Gówniaka w drodze na Babią Górę

Po krótkiej przerwie ruszyłem dalej, chcąc wykorzystać ostatnie kilkadziesiąt minut porannego światła. Niestety dosyć szybko okazało się, że i tym razem widok w kierunku Tatr nie był zbyt okazały. Na całe szczęście Diablak zapewnia panoramę we wszystkich kierunkach świata, więc pocieszałem się innymi widokami. Zaskoczyło mnie natomiast to, jak wielu turystów wyruszyło na wschód słońca. Niekiedy trudno było się mijać ze wszystkimi, schodzącymi osobami i myślę, że nie przesadzę, jeśli napiszę, że były ich dosłownie setki.

Powrót ze wschodu słońca

Przywykłem raczej do sytuacji, gdy na wschodzie słońca, jeśli się kogoś w ogóle spotka, to jakiegoś innego, zagubionego, pojedynczego fotografa. Setki osób to dla mnie pewna nowość, ale dzięki temu doświadczeniu już wiem, by w pogodną niedzielę przenigdy nie wybierać się tutaj o świcie. Jestem raczej zwolennikiem nieco bardziej kameralnych doświadczeń.

Tatry z Babiej Góry

Na tym etapie podejścia kroki stawia się w zasadzie jak na deptaku. Różnica tylko taka, że tutaj teren ciągle uparcie prowadzi wyżej, więc te dwie godziny podejścia z przełęczy może być męczące. No i tak się akurat złożyło, że osoby, które były na wschodzie, powoli już schodziły, a wchodzących była raptem garstka. Zanim jednak ostatecznie dotarłem na szczyt, musiałem pokonać jeszcze kilka spiętrzeń na szlaku. Liczne „garbniki” niekiedy oszukują, co do tego, który z nich jest właściwym wierzchołkiem.

Babia Góra

Królowa Beskidów

Babia Góra wznosi się na wysokość 1725 m n.p.m.. Jest nie tylko najwyższym punktem Głównego Szlaku Beskidzkiego, ale także najwyższą górą w Polsce, która znajduje się poza Tatrami. Z uwagi na to, że jest wybitnym i samotnym masywem, często jest też zwana Matką Niepogód, czy Kapryśnicą, bo wieje tu zazwyczaj koszmarnie.

Widoki z Babiej Góry

Widoki były wspaniałe, wyłączając może kierunek tatrzański – niestety, Tatry nadal pozostawały niewidoczne. Na północy natomiast świetnie było widać położoną u stóp góry Zawoję, czyli najdłuższą wieś w Polsce. Jej zabudowania znajdują się niemal 900 metrów niżej niż miejsce, z którego mogłem je obserwować, no i zawsze lubię takie doświadczenia.

Szlak na Przełęcz Brona

Z Markowych Szczawin na Mędralową

Zejście z Diablaka w kierunku Przełęczy Brona (1408 m n.p.m.), a następnie do Schroniska PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m n.p.m.) okazało się zaskakująco strome i kamieniste. Trzeba było uważać na każdym kroku. Sama Przełęcz Brona zawdzięcza swoją nazwę Kazimierzowi Sosnowskiemu, patronowi GSB, który zaczął ją propagować 1925 roku. „Brona” w staropolszczyźnie oznaczało po prostu bramę, co dobrze oddaje charakter tego miejsca. Wcześniej miejscowi używali prostszych określeń, jak „siodło” lub „siodełko”.

Schronisko na Markowych Szczawinach

W schronisku na Markowych Szczawinach zrobiłem sobie zasłużoną przerwę na kawę. Dalsza część szlaku, przynajmniej na początku, była już znacznie łagodniejsza. Przyjemna ścieżka trawersowała północne zbocza Małej Babiej Góry (Cylu), oferując ciekawe widoki na strome zbocza. Niekiedy trafiały się też skromne, ale jednak widokowe prześwity. Naprawdę bardzo przypadł mi do gustu ten odcinek, zwłaszcza że teren nie sprawiał żadnych trudności i było jakoś tak klimatycznie.

W kierunku Fickowych Rozstai

Minąłem też po chwili tabliczkę ostrzegającą o zbliżaniu się do terenu ciągle czynnego osuwiska – słynnej Zerwy Cylowej. Można w tym miejscu podpatrzeć, jak strome są niekiedy te północne stoki. Wszystko to, co czekało mnie od schroniska na Markowych Szczawinach, aż do mety dzisiejszego etapu na Hali Miziowej, było dla mnie nowością. Cieszyłem się, że te jeszcze białe plamy na mojej beskidzkiej mapie będę mógł tutaj pouzupełniać. Po kolejnych minutach leniwego spaceru dotarłem na Fickowe Rozstaje – miejsce nazwane na cześć Jana Ficka, zasłużonego leśniczego i jednego z inicjatorów budowy pierwszego schroniska na Markowych Szczawinach.

Szlak na Przełęcz Jałowiecką Południową

Przez skromną Halę Czarną sunąłem dalej, aż w końcu zbliżyłem się do Przełęczy Jałowieckiej Południowej i granicy Babiogórskiego Parku Narodowego, który właśnie opuszczałem. No i tutaj ten sielankowy spacer miał się skończyć. Trudno mówić, żeby miały mnie czekać jakieś mordercze momenty, ale teren, który przyszło mi od tego momentu pokonywać, był niesamowicie wręcz pofałdowany.

Hala Czarna

Plan na cały ten dzień zakładał przejście prawie 33 kilometrów i pokonanie blisko 2100 metrów w pionie. No i po przejściu przez najwyższy punkt całego GSB i przedreptaniu prawie 13 kilometrów, ciągle do zmordowania miałem jeszcze 1200 metrów przewyższeń. Gdzie to wszystko miało się skrywać? A no w nisko położonych przełęczach i licznych, chociaż krótkich podejściach.

Hala Mędralowa

W Stronę Hali Miziowej

Z przełęczy czekało mnie podejście w kierunku Mędralowej. To jakieś 45 minut marszu pod górę, raczej jednostajnie nachylonym zboczem. Na tym odcinku widoki nie dopisują, a i sam szczyt jest całkowicie zalesiony. Kawałek jednak dalej znajduje się Hala Mędralowa, no i tam można już nacieszyć oczy. W dodatku w dolnej części polany wznosi się szałas, więc pewnie i jakąś niepogodę da się tam przeczekać. Z Mędralowej szlak rusza na zachód, a ścieżka sprowadza niżej. Liczne podejścia i zejścia to w zasadzie element charakterystyczny tego etapu GSB.

Prześwity na szlaku

Widokowo też jest skromnie, ale czasami coś się pokaże między drzewami. Niekiedy przebija się np. Pilsko i położona poniżej szczytu Hala Miziowa, gdzie tego dnia miałem nocować. Kiedy zerkałem w tamtym kierunku ze szczytu Babiej Góry, wydawała się ona strasznie odległa, natomiast po kolejnych godzinach marszu cel zaczął przypominać coś osiągalnego. Ścieżka prowadzi dalej przez Mędralową Zachodnią, by po mniej więcej godzinie marszu z Mędralowej doprowadzić do bazy namiotowej Głuchaczki.

W drodze do bazy Głuchaczki

Działa ona w sezonie wakacyjnym, a opiekuje się nią Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich w Katowicach. Dostałem tam nie tylko wodę, ale i pyszną herbatkę, więc byłem gotowy na to, co mnie czekało dalej – kolejne podejście. Trzeba było zacząć odrabiać tę wytraconą wysokość, bo przełęcz Głuchaczki znajduje się na wysokości 830 m n.p.m, a pobliska Jaworzyna, na którą miałem wychodzić, na wysokości 1047 m n.p.m.. Co ciekawe, to i tam znajduje się kolejna baza namiotowa, a takie miejsca sporo ułatwiają, jeśli chodzi o planowanie dziennych odcinków w czasie marszu Głównym Szlakiem Beskidzkim.

Baza namiotowa Głuchaczki

W dodatku wcale nie trzeba nosić swojego namiotu, bo miejsce zazwyczaj znaleźć można w większych namiotach bazowych. Wystarczy zabrać na szlak jakiś lekki śpiwór. No i takie bazy namiotowe znacząco ratują też budżet w czasie przejścia, bo koszt noclegu to zazwyczaj kilkanaście złotych. Cały ten wysiłek związany z podejściem na Jaworzynę był w zasadzie na marne, bo już chwilę później schodziłem w kierunku przełęczy Półgórskiej (809 m n.p.m.).

Pilsko i Hala Miziowa w tle

Chwila wytchnienia nie trwała jednak długo, bo już po chwili wdrapywałem się na Beskid Krzyżowski, a wszystko po to, żeby znów się obniżyć, potem wejść na Beskid Korbielowski, potem zejść, potem wejść, by w końcu zameldować się na przełęczy Glinne (809 m n.p.m.). Odcinek z bazy namiotowej zajmuje mniej więcej trzy godziny, no i powiem wam, że po mniej więcej dwóch miałem już dość tych wszystkich hopek.

Na Halę Miziową

Wiedziałem, że przede mną jeszcze prawie 500 metrów podejścia do schroniska na Hali Miziowej, ale wiecie co? To miało być już ostatnie spiętrzenie terenu, z jakim musiałem się tego dnia rozprawić. Raz, a dobrze, chociaż po przejściu prawie 30 kilometrów i pokonaniu niecałych 1700 metrów przewyższenia, było to mało przyjemne doznanie.

Rezerwat Pilsko

Szlak ostro piął się w górę, a szczególnie wymagające były te fragmenty, gdzie na ścieżce pokazywały się kamienie. Początkowy etap podejścia na Halę Miziową jest dosyć stromy i raczej mało atrakcyjny. Widoków brakowało, więc skupiłem się na marszu. Sytuacja zmienia się na niecałe pół godziny przed celem. Teren staje się bardziej łagodny, no i odcinek ten jest dosyć urokliwy. Widoki z hali należą do przyjemnych, a komu dopisują siły, ten może pokusić się o zobaczenie jeszcze piękniejszych. Wystarczy zrobić sobie dodatkowy spacer w kierunku szczytu Pilska (1557 m n.p.m.). Na to jednak absolutnie nie miałem już chęci – GOPR musiałby mnie tam chyba odrywać od trawy.

Widok na Babią Górę

Tak mniej więcej minął czternasty dzień mojej wędrówki. To był długi, wymagający, ale niezwykle satysfakcjonujący dzień na Głównym Szlaku Beskidzkim. Pogoda dopisywała, widoki mimo wszystko zachwycały, a poza okolicami Babiej Góry i Hali Miziowej, przez kilka dobrych godzin mogłem cieszyć się spokojem i samotnością. Przed samym zachodem wybrałem się jeszcze pooglądać widoki, rzucając spojrzenie odległej Babiej Górze. Nie mogłem się nadziwić, że jeszcze kilkanaście godzin temu stałem na jej wierzchołku. Powoli jednak szykowałem się na kolejny dzień przygody.

Informacje praktyczne:

  • Dystans: 33 km
  • Suma podejść: 2060 m
  • Czas przejścia: 12:20 h plus przerwy
  • Do podanych przez mapę wartości, warto doliczać od 5-10% dystansu. To powinno uwzględnić dojście na nocleg, spacer do sklepu, czy kręcenie się w kółko po szczycie w poszukiwaniu kadru życia
  • Na odcinku tym znajdują się dwa schroniska. Pierwsze jest na Markowych Szczawinach, a drugie na samym końcu etapu, już na Hali Miziowej.
  • Wyłączając schroniska, jedyna możliwość uzupełnienia zapasów znajduje się na Przełęczy Glinne. Znajduje się tam knajpa, a w niedalekiej odległości od szlaku też sklep. Wybór jest jednak skromny, to głównie przekąski i napoje. Te można zakupić też na Przełęczy Krowiarki.
  • Wodę można uzupełnić przede wszystkim w schronisku na Markowych Szczawinach oraz w bazach namiotowych. Źródło wody jest również na Hali Mędralowej. Odcinek pomiędzy Mędralową, a schroniskiem na Markowych Szczawinach trawersuje północne zbocza Małej Babiej Góry i przecina sporo strumieni.
  • W okolicach Przełęczy Jałowieckiej Południowej, tuż przy wyjściu z parku narodowego znajduje się wiata. Szałas jest też na Hali Mędralowej.

Koszulki termoaktywne

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite

 

Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach. W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów. Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

Zostaw komentarz

Używamy plików cookie w celu optymalizacji korzystania ze strony oraz w zakresie zbierania statystyk i analizowania ruchu. Udostępniamy również informacje o korzystaniu z witryny naszym partnerom w zakresie mediów społecznościowych, reklam i analiz. View more
Zgadzam się
Nie zgadzam się
×