Beskid Niski świetnie nadawał się na jakiś krótki, wiosenny spacer.
Wyobraźcie sobie najbrzydszą rzecz, jaką widzieliście w życiu. Śmiało. Teraz dorzućcie do tego jeszcze deszcz, chłód, błoto, a nawet śnieg. Tak właśnie wyglądała tegoroczna wiosna. Kiedy zza chmur wreszcie wyjrzało słońce, w moich stronach nastąpiło tak wielkie poruszenie, że ludzie zaczęli wręcz dzwonić do rodziny, znajomych, sąsiadów i mediów, żeby wszyscy mogli wyjść z domów i na własne oczy zobaczyć ten fenomen. Gotów byłem sobie siatkówkę wypalić – taki zapatrzony byłem.
Nie było jednak czasu do stracenia. Spakowałem plecak, zabrałem aparat i ruszyłem w stronę Beskidu Niskiego, żeby przynajmniej przez chwilę pospacerować. Na miejsce włóczęgi wybrałem prawdziwy rarytas, czyli otwarty, widokowy grzbiet, o co w tym paśmie wcale nie tak łatwo. I chociaż nie przebiega tamtędy żaden oficjalny szlak, to lokalne ścieżki pozwalają na raczej beztroskie maszerowanie. Minąłem Zawadkę Rymanowską i w okolicach przysiółka Abramów, nieopodal starego cmentarza, zostawiłem samochód i ruszyłem przed siebie.
Ścieżka jest wyraźna, więc dziarsko mknę do góry
Wzniesienie, o którym mowa to Popowa Polana, chociaż niektóre mapy używają nazwy Kamionka. Grzbiet ciągnie się przez kilka kilometrów, po czym łagodnie opada w stronę Przełęczy Szklarskiej, gdzie również można rozpocząć swój spacer. Byłem tak pochłonięty zielenią, pogodnym niebem i śpiewem ptaków, że raczej bez większych refleksji pognałem do góry. W końcu intuicja mi podpowiadała, że zmierzanie w kierunku najwyższego punktu w okolicy to dobry plan. Dopiero po chwili sobie uświadomiłem, że czegoś takiego jak intuicja, to ja nie mam.
Kolejne, beskidzkie widoki
Dolinę zostawiłem daleko za sobą. Samochód przypominał niewielką kropkę, a zabudowania byłego PGR-u stanowiły niejako punkt orientacyjny. Było ciepło, pogodnie, a wokół żywej duszy. Podejście było krótkie, bo przecież tutejsze wzniesienia nieznacznie tylko przekraczały 600 m n.p.m. i kiedy znalazłem się na grzbiecie dotarło, do mnie, że… pomyliłem ścieżki. Oczywiście nie był to jakiś wielki błąd, bo i tak zamierzałem tędy spacerować, ale widok Cergowej, która była znacznie dalej, niż powinna, uświadomił mi, że gdzieś faktycznie dotarłem, ale na pewno nie na Popową Polanę.
Można spacerować aż do samej przełęczy
Było zbyt ładnie, żeby w jakikolwiek sposób mnie to obeszło, więc zrzuciłem plecak, zrobiłem krótką przerwę i po prostu cieszyłem się tym pierwszym, słonecznym dniem od niepamiętnych czasów. Kamińska Góra, bo tak nazywa się pagór, na którym się znalazłem, to naprawdę urokliwe miejsce. Co więcej, widać stamtąd naprawdę kawał świata. Dokładnie na południu znajduje się Piotruś, którego nazwa od razu nakazuje się zastanowić, czy w polskich górach gdziekolwiek wznosi się wyższy „Piotr”. Na wschodzie znajdziemy rozległe pasmo Jawornika i Banię Szklarską, czyli kolejne, widokowe miejsce, na które nie prowadzi oficjalny szlak, ale można się tam dostać gruntową drogą. No, a na zachodzie stoi dumnie Cergowa, gdzie nie tak dawno powstała nowa wieża widokowa.
Promienie padające między chmurami
No i w zasadzie człowiek gotów byłby tam koc rozłożyć, urządzając może jeszcze jakiś piknik przy okazji, ale trzeba było ruszać dalej. Podszedłem kawałek w stronę Przełęczy Szklarskiej, bo początkowo planowałem dłuższą wycieczkę, ale szybko zmieniłem plany. Gdzieś na horyzoncie zaczęły się zbierać ciężkie chmury, a deszczu w ostatnim czasie miałem już po dziurki w nosie, więc ostatecznie skierowałem się w stronę Popowej Polany.
Popowa Polana wiosną
Ścieżka raczej nie pozostawia złudzeń co do kierunku (ekhm) marszu, więc zgubić się było trudno. Dosłownie na chwilę zawinęła do lasu, gdzie musiałem wykazać się sprawnością w omijaniu rozległych kałuż, po czym znów wyprowadziła mnie na otwartą przestrzeń. I to było w końcu to miejsce, do którego chciałem dotrzeć w pierwszej kolejności. Perspektywa i widoki raczej nie uległy zmianie przez te kilkanaście minut spaceru, natomiast Cergowa prezentowała się już zdecydowanie lepiej. Ciekawostką jest też to, że przy odpowiedniej pogodzie, da się z Popowej Polany zaobserwować Tatry, odległe o blisko 130 km.
Można się rozmarzyć
Pokręciłem się po okolicy, zrobiłem kilka zdjęć i jeszcze przez chwilę cieszyłem się pogodnym dniem. Lubię, kiedy promienie przebijają się przez chmury, oświetlając gdzieś odległe wzniesienia. Zwłaszcza wiosną zieleń wydaje się wtedy wyjątkowo soczysta. Podkreślam to któryś raz, bo ostatnio wyjątkowo brakowało nam szczęścia do warunków. W końcu udałem się w kierunku wyraźnej dróżki, która bezbłędnie sprowadziła mnie w miejsce startu. Na koniec polecam jeszcze krótki filmik z tego wypadu, no i niezmiennie zachęcam do subskrybowania.
Beskid Niski to trochę tajemnicze pasmo, które raczej nie cieszy się wielką popularnością. Oczywiście jest to poniekąd zrozumiałe, bo tutejsze góry nie należą do najwyższych, a szlaki prowadzą zazwyczaj gęstym lasem. Natomiast to, co wydaje się niektórym wadą, może być dla innych zaletą. Puste szlaki, spokój, dzika przyroda, malownicze doliny pełne historii, no i aktywny wypoczynek z dala od codziennych spraw, to niewątpliwie coś, co pozwala łaskawym wzrokiem popatrzeć na to miejsce.
Mapa okolic Zawadki Rymanowskiej, Beskid Niski, Wydawnictwo Compass
Nie miałem tego dnia ambitnych planów, ale chciałem w jakikolwiek sposób wykorzystać pogodny dzień. Popowa Polana i odchodzący od niej grzbiet to naprawdę świetne miejsce na krótki spacer, czy przejażdżkę rowerową. Podejście jest w zasadzie nieodczuwalne, trasa nie jest długa, a widoki są znacznie ciekawsze, niż mógłby wskazywać pobieżny rzut oka na mapę. Pewnie istnieje więcej sposobów, aby się tutaj dostać, ale na wzmiankę zasługują najdogodniejsze dwa.
Pierwszy to dojazd do Zawadki Rymanowskiej. Jeżeli dysponujecie własnym transportem, to warto podjechać dalej, w kierunku przysiółka Abramów i spróbować zostawić samochód gdzieś na poboczu. W innym przypadku po prostu czeka was dłuższy spacer, co też jest ciekawą opcją. Alternatywna metoda to wędrówka od strony Przełęczy Szklarskiej, co może być nieco trudniejsze, bo jeśli pamięć mnie nie zawodzi, to jest tam jednak mniej miejsc, w których można zostawić samochód. Niezależnie od tego, którą opcję wybierzecie, raczej nie powinniście mieć powodów do narzekań. Jeżeli szukacie natomiast więcej propozycji wędrówek po Beskidzie Niskim, to zajrzyjcie do podlinkowanego tekstu.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami
Na razie przeglądam bloga, czytać będę wieczorami. Jakby co, to własnie ja wspominałem o Dolinie Ciechani.
Mieszkam w Krośnie i kocham Beskid Niski właśnie takim jaki jest, pusty, dziki i blisko położony. Mogę sobie zrobić wypad nawet po pracy,
30 min jazdy samochodem i mam reset na łonie natury <3
W końcu można nacieszyć trochę oczy soczystą zielenią. Mam nadzieję, szybko powróci taka piękna wiosna, bo ile może padać 😉 Już chce się w góry wyruszyć.
Pozdrawiam!
Na wiosnę to już bym niestety nie liczył, ale lato coraz bliżej 😛
Pozdrawiam! 🙂
No właśnie te lasy i „naleśnikowatość” Beskidu Niskiego mnie trochę odstrasza. Po za tym daleko mam, ale może się kiedyś wybiorę, jak mi się już inne góry znudzą. Darek nie lubi chodzenia po kałużach/lesie? Jakoś mało o nim ostatnio 😛
Tak, Niski nie jest spektakularnym pasmem, ale że mam blisko, to jestem dosyć częstym gościem 😛 Coś tam sobie zawsze znajdę 🙂 No, a Darek ostatnio jest dosyć wybredny jeśli chodzi o warunki pogodowe plus kiedy ja mam czas, to on go nie ma 😛 Życie 🙂