Skip to main content

Połonina Wetlińska miała być moim sposobem na widokową wędrówkę w Bieszczadach

Połonina Wetlińska to bardzo popularne i jednocześnie niezwykle widokowe miejsce. To także jeden z najbardziej rozpoznawalnych grzbietów w całych Bieszczadach. Dlatego też ciepły i wakacyjny dzień, postanowiłem wykorzystać na krótką wędrówkę. Istnieje kilka możliwości dostania się na Połoninę Wetlińską, ale ja planowałem przejść ją w całości. Żeby natomiast nie rzucać sobie logistycznych kłód pod nogi, uknułem sprytny plan, który miał mi to ułatwić.

Początkowy fragment szlaku na Połoninę Wetlińską

Początkowy fragment szlaku na Połoninę Wetlińską

 

W czasie sezonu turystycznego, pomiędzy poszczególnymi parkingami, kursują busy. No i to ten fakt postanowiłem wykorzystać, żeby już nie martwić się o powrót po zejściu ze szlaku. Zostawiłem więc samochód na parkingu w Brzegach Górnych, a następnie podjechałem busem do Wetliny. Poprzez grzbiet Połoniny Wetlińskiej planowałem wrócić na parking. Zostawiam mapkę.

 

W drodze na Przełęcz Orłowicza i Smerek

 

Polecam to rozwiązanie, bo nie tylko nie musicie wracać po własnych śladach, ale też omija was stres związany z tym, że wieczorem, po zejściu ze szlaku, nie znajdziecie już transportu. W świetnym nastroju wyruszyłem więc z Wetliny, by wzdłuż żółtych oznaczeń dotrzeć na Przełęcz Orłowicza — mój pierwszy przystanek na szlaku.

Połonina Wetlińska swoją popularność zawdzięcza nie tylko rozległym widokom, które zapewnia. To właśnie na jednej z jej kulminacji, na Hasiakowej Skale, znajdowało się legendarne już schronisko „Chatka Puchatka”. I mówię o nim w czasie przeszłym, bo na jego miejscu stawiany jest obecnie nowy budynek. Ciekawiło mnie, jak on wygląda i w jakiej formie będzie funkcjonował, ale to miałem zobaczyć za kilka godzin.

Miejsce na odpoczynek

Miejsce na odpoczynek

 

Cały grzbiet ciągnie się na dystansie mniej więcej sześciu kilometrów, a doliczając pobliski Smerek, na jeszcze dłuższym. To natomiast sprawia, że kiedy człowiek już upora się z męczącym podejściem, to zostaje mu już tylko wizja podziwiania pięknych widoków. Niepostrzeżenie, ale nie bez zmęczenia, dotarłem w końcu do górnej granicy lasu. Od tego miejsca miało być już tylko ładniej, bo w końcu uporałem się z tą najbardziej żmudną, najbardziej niewdzięczną częścią marszu, czyli podejściem przez las.

Przełęcz Orłowicza i Połonina Wetlińska w tle

Przełęcz Orłowicza i Połonina Wetlińska w tle

 

Mapy wskazują, że czas potrzebny, by dotrzeć na Przełęcz Orłowicza, to mniej więcej dwie godziny. To tam zdecydowałem, że wycieczkę przedłużę sobie jeszcze o wejście na Smerek, wzdłuż czerwonych oznaczeń, bo to naprawdę bardzo urokliwy szczyt. Zapewnia pewną unikalną panoramę w Bieszczadach, jest odsunięty nieco od pozostałych grzbietów i szczytów, dlatego warto tam podejść, bo od przełęczy to mniej więcej 20 minut marszu.

Smerek

Smerek

 

Sami musicie oczywiście zdecydować, czy sobie tę wycieczkę przedłużyć. Wiadomo, że wszyscy jesteśmy inni, mamy różną kondycję i jesteśmy w różnym wieku. Te różowe, piękne kwiatki to natomiast Wierzbówka Kiprzyca. Najbardziej znana jest zapewne z tatrzańskiej z Hali Gąsienicowej, gdzie wyjątkowo bujnie kwitnie. I szczerze mówiąc, nie wiedziałem, że w Bieszczadach też występuję, a jest naprawdę ciekawym elementem krajobrazu i nadaje mu dużo kolorytu.

Wierzbówka Kiprzyca

Wierzbówka Kiprzyca

 

Smerek (1222 m n.p.m.) ma dwa wierzchołki, z czego ten północny nie jest udostępniony dla ruchu turystycznego. Nie wiem, czy jest to jakaś duża strata, zwłaszcza że i tak sporo widać. Przy dobrej pogodzie ponoć da się stąd zobaczyć m.in. zaporę i Jezioro Solińskie, ale także odległe o blisko 180 km w linii prostej Tatry. Jest co podziwiać. Kiedy nacieszyłem już oczy i nieco odpocząłem po trudach podejścia, ruszyłem w dalszą drogę. Doskonale było widać przebieg czekającego mnie marszu, ciągle wzdłuż czerwonego szlaku i wydaje mi się, że ten kierunek wędrowania ma sporo widokowych plusów.

W tle Osadzki Wierch

W tle Osadzki Wierch

 

Przez Połoninę Wetlińską

 

Nie da się ukryć, że szlaki w Bieszczadach w ostatnich latach stały się naprawdę bardzo popularne, więc jeżeli zamierzacie się tutaj wybrać w wakacje albo w pogodny weekend, to raczej nie liczcie na spokój, zwłaszcza w tych najbardziej popularnych miejscach. Natomiast niezmiennie istnieją skuteczne metody, żeby trochę spokoju na szlakach mieć. Pierwsze, to oczywiście wyjście bardzo, bardzo wcześnie na szlak, przy czym „bardzo wcześnie”, to nie jest godzina ósma, tylko skoro świt. Wtedy na pewno macie szansę na nieco spokoju na ścieżkach, a w dodatku poczujecie ten niesamowity, poranny klimat.

Dalszy fragment Połoniny Wetlińskiej

Dalszy fragment Połoniny Wetlińskiej

 

Ja zastosowałem drugą metodę, więc postanowiłem wyjść na szlak bardzo późno. Na parkingu zameldowałem się o piętnastej, a wtedy większość osób schodzi już z połonin. Można powiedzieć, że mijaliśmy się na podejściu. A trzecia metoda to taka trochę dla koneserów. Wystarczy przyjechać tutaj na przykład w listopadzie, w jakiś deszczowy, chłodny dzień. Też nie spotkacie zbyt wielu osób.

Pogoda dopisywała, a ja maszerowałem niespiesznie dalej. Minąłem Przełęcz Orłowicza i po chwili miałem świetny widok na ścieżkę, wyprowadzającą na Osadzki Wierch. Nie powiem, ucieszyło mnie to, bo miało być to ostatnie, trudniejsze podejście w czasie tej wędrówki. Mimo wszystko powodów do narzekania nie miałem. Szlak był bardzo relaksujący, spokojny, a za sprawą Wierzbówki, także kolorowy.

Smerek z Połoniny Wetlińskiej

Smerek z Połoniny Wetlińskiej

 

Połonina Wetlińska

 

Podejście nie sprawia kłopotów, zwłaszcza że w towarzystwie widoków szybko zapomina się o zmęczeniu. Osadzki Wierch (1253 m n.p.m.) z kolei, to bardzo ciekawy szczyt. Wydaje się, że niejako przepoławia Połoninę Wetlińską. Na tę część, która była już za mną, ze Smerekiem włącznie, który z tej perspektywy wyglądał jak taka całkiem ładna piramida. I na tę drugą część, którą dopiero miałem wędrować. W oddali zauważyłem Hasiakową Skałę, na której ciągle trwała budowa, a na dalszym planie pokazała się Połonina Caryńska, Tarnica, a także ukraińskie góry, z Pikujem na czele. To najwyższy szczyt Bieszczadów w ogóle. Całość uzupełniały jeszcze Mała i Wielka Rawka. Na szczycie było zupełnie pusto, zrobiło się bardzo pogodnie i jakoś tak miło, że gotów byłbym tam siedzieć godzinami.

Połonina Wetlińska i Hasiakowa Skała w tle

Połonina Wetlińska i Hasiakowa Skała w tle

 

Trochę nie mogłem się nadziwić i nacieszyć jednocześnie, że w połowie lipca i w środku wakacji, w taki pogodny dzień, mogłem mieć Połoninę Wetlińską praktycznie dla siebie. Kiedy dotarłem w okolicy Hasiakowej Skały, zauważyłem, że ze względu na budowę nowego schroniska szlak został trochę inaczej poprowadzony. Dawniej wyprowadzał prosto na wierzchołek, a współcześnie istnieje obejście nieco poniżej szczytu.

Zejście do Brzegów Górnych

Zejście do Brzegów Górnych

 

Oryginalna Chatka, jakiego standardu nie gwarantowała, to jednak można było tam przenocować. Poczuć klimat zachodu słońca, zobaczyć ciemne bieszczadzkie niebo, a później obudzić się już na połoninie.  Były to na pewno wyjątkowe przeżycia, zwłaszcza że to najwyżej położone schronisko w Bieszczadach i jedyne tak naprawdę na połoninie. Potencjalny brak możliwości nocowania w nowym budynku, byłby z pewnością odebrany przez turystów ze sporym smutkiem. Pozostało mi w tamtym miejscu już tylko zejście w stronę parkingu w Brzegach Górnych. W towarzystwie Połoniny Caryńskiej, którą świetnie było widać, planowałem niespiesznie dreptać w dół.

 

Myślę, że wycieczkę na Połoninę Wetlińską śmiało mogę polecić każdemu amatorowi aktywności na świeżym powietrzu. Według map to mniej więcej pięć i pół godziny samego maszerowania. Oczywiście doliczcie sobie czas na jakieś przerwy, zachwyt nad widokami i tak dalej. Jeżeli skorzystacie z usług kursujących w sezonie busów, to będziecie mogli cieszyć się wędrówką bez konieczności wracania do punktu startu tą samą drogą.

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite

3 komentarze

  • Ann W. pisze:

    Oh, nie wątpię, że mi się spodoba… Realne ryzyko jest nawet takie, że spodoba mi się aż za bardzo i zbankrutuję na paliwie, bo mam cholernie daleko, ale będę chciała wracać tak często, jak to tylko możliwe ? I dziękuję za pro tipa odnośnie busów, też uważam, że takie wątpliwej jakości niespodzianki są zupełnie niepotrzebne ? A ludzi mam nadzieję, że będzie jak najmniej, mimo wszystko ? Pozdrawiam i czekam na kolejne ciekawe relacje, obiecuję wpadać od czasu do czasu i zostawić jakiś komentarz, choćby tylko dla zasięgów ?

  • Ann W. pisze:

    Świetnie się czyta Twoje (Wasze?) relacje – do tej pory znałam tylko te z YouTube. Jakoś słowo pisane paradoksalnie o wiele bardziej do mnie przemawia, cieszę się więc, że niejako działasz na dwa fronty 🙂 W ogóle dzięki Twoim filmom dojrzałam wreszcie do podjęcia ostatecznej decyzji o wyruszeniu w Bieszczady, już za miesiąc będę tam po raz pierwszy w życiu! Twój blog to istna kopalnia informacji i inspiracji, trochę buszowania i już mam gotowe trasy na co najmniej połowę pobytu. Martwi mnie tylko komunikacja miejska, pasjami nie znoszę wracać po własnych śladach i połączenie auta z dojazdem autobusem byłoby idealne. Niestety internety twierdzą, że poza sezonem może być z tym problem… Coś tam chyba jednak jeździ chociaż raz dziennie, najlepiej rano? Póki co wracam do buszowania i planowania, pozdrawiam ciepło 🙂 Aha, o urodzie i wyjątkowości zdjęć nie muszę chyba nic wspominać, nie?

    • Mateusz pisze:

      Cześć! Dzięki za komentarz 😀 W zasadzie, to od bloga to wszystko się zaczęło. Nie tylko mam do niego sentymentalny stosunek, ale czasami lubię sobie coś napisać 🙂 Myślę, że we wrześniu i na początku października nie będzie jeszcze źle z komunikacją, zwłaszcza w weekendy.To jest ten moment, kiedy w Bieszczady powoli wkracza jesień i sporo ludzi się kręci jeszcze po szlakach. Natomiast koniecznie celowałbym w łapanie busów rano – żeby mieć pewność, że nie spotka mnie po zejściu ze szlaku przykra niespodzianka 🙂 Super moment wybrałaś, na pewno ci się spodoba 🙂 Pozdrawiam!

Zostaw komentarz

×