Skip to main content

Nosal nie figurował na liście naszych kolejnych celów. Los bywa jednak przewrotny.

Nosal nigdy nie zaprzątał naszych myśli. No bo jak to, jedziemy w Tatry, a mamy iść na jakiś pagór? 1206 metrów nad poziomem morza. To tylko ciut wyżej niż Polana Chochołowska, ale niemal 400 metrów niżej niż Dolina Pięciu Stawów Polskich, w której byliśmy dzień wcześniej.  Co więc nas podkusiło?

A no nic. Poprzedniego dnia zaliczyliśmy świetną wycieczkę na Kozi Wierch i nasze apetyty tylko urosły. Niestety los bywa przewrotny i podczas powrotu dorobiłem się odcisków na stopach. Sporo już tych szlaków przemierzyliśmy bezproblemowo, lecz tym razem coś zawiodło. Liczyłem, że może jednak uda się nam zmordować jakąś konkretną trasę, ale rano wszystko stało się jasne. Widziałem to smutne spojrzenie Darka. Widziałem to rozczarowanie, gdy smętnie wcinał śniadanie. Czułem się podobnie. Mimo wszystko postanowiłem nie odpuszczać tak łatwo. Ustaliliśmy, że ruszymy w stronę Hali Gąsienicowej, a potem zobaczymy co dalej.

Świnica o poranku. Pora przygotowywać się do wyjścia na szlak

Świnica o poranku. Pora przygotowywać się do wyjścia na szlak

 

Wymknąłem się zrobić kilka zdjęć o wschodzie, spakowałem się i wkrótce ruszyliśmy w stronę Kuźnic, skąd zamierzaliśmy rozpocząć wycieczkę. Schody zaczęły się nadspodziewanie szybko. Już pierwsze minuty marszu zwiastowały, że na nic wysokiego to ja się nie dam rady wdrapać. Darek za to nie wyglądał na człowieka, który chciałby mnie gdziekolwiek wnieść lub wciągnąć. Jeszcze bym go połamał i dopiero mielibyśmy kłopoty. Stojąc przy kasie biletowej nieśmiało przedstawiłem mu swoje obawy. Może tak Nosal? Tak, obawiałem się, że nawet do Hali Gąsienicowej nie dotrę.

Szlak na Nosal

Jest ciekawiej niż sądziliśmy

 

W milczeniu ruszyliśmy zielonym szlakiem. Trasa nie jest ani skomplikowana, ani trudna, ani specjalnie też nie obciąża kondycyjnie. Dlatego jest to idealna propozycja dla rodziców z dziećmi, dla początkujących, osób ze słabszą kondycją czy innych słabeuszy. No i dla tych kontuzjowanych. Nasza krótka pętelka liczyła niecałe 5 km i ledwie 320 m przewyższenia – to praktycznie 1/5 tego co wczoraj.

Ciekawe, co kryje się za zakrętem

Ciekawe, co kryje się za zakrętem. Zdradzę wam w tajemnicy: Nosal

 

Ścieżka ułożona z pokaźnych głazów prowadzi łagodnie do góry, gdzie następnie oferuje nam dwie możliwości. Możemy skręcić w prawo, w stronę Doliny Gąsienicowej, albo iść dalej przed siebie – na Nosal. Wybraliśmy oczywiście ten drugi wariant, bo czy wyobrażacie sobie, że Darek znosi mnie później na plecach spod „Murowańca”? Po krótkim i mało emocjonującym spacerze przez las, docieramy do Nosalowej Przełęczy. Robi się nieco ciekawiej, a to głównie za sprawą pojawiających się powoli widoków. Trzymamy się dalej zielonego szlaku i skręcamy w lewo. Na Nosal idzie się z tego miejsca jakieś 15 minut.

Ahh jak miło pospacerować w takim miejscu

Ahh jak miło pospacerować w takim miejscu

 

No chyba, że jesteście takim słabeuszem z chorymi nogami jak ja. Marsz może się wtedy nieco wydłużyć. Mówiąc szczerze, to ten kawałek trasy jest naprawdę urokliwy. Nasz wycieczka wypadała w godzinach porannych, co dodatkowo sprawiało, że czas mijał nam przyjemnie. Nosal nie jest taki zły. Nie jest to wyprawa marzeń i próżno szukać gigantycznych podejść, ale ma swoje plusy. Poza tym przecież wędrując w Pieninach czy Beskidach, takie trasy nie są dla nas nowością. Nie zrozumcie mnie źle: ten szlak jest naprawdę fajny. Po prostu gdy już jedziemy w Tatry, to chcielibyśmy pochodzić nieco bliżej chmur.

Podejście na Nosal

Jeszcze trochę po takich kamieniach i wkrótce będziemy na szczycie

 

Do sporych zalet na pewno zaliczyć można panoramę, którą możecie podziwiać gdy już się tam dostaniecie. Widoki są naprawdę świetne. Co oczywiste widać Zakopane, ale do tego możecie dorzucić też Giewont. Wspomnieć trzeba też o Kasprowym Wierchu, Świnicy, Kościelcu czy fragmentach Orlej Perci. Można nacieszyć oczy. Dodatkowo niewielkim kosztem możecie sobie zrobić całkiem efektowne zdjęcie.

Nosal i panorama z okolic wierzchołka

Nosal zapewnia ciekawe widoki i możliwość zrobienia fajnych fotek do albumu

 

Przed szczytem pojawiają się fragmenty, w których będziemy musieli pokonać różne kamienne schodki. Ciekawe urozmaicenie spaceru, ale warto pamiętać, że część głazów jest niesamowicie śliska. Na górze całkiem miło się zaskoczyliśmy. Wierzchołek jest skalisty i co ważne, nie jest zarośnięty drzewami. Fani rozległych widoczków mogą być zadowoleni. Warto mieć jednak w pamięci, że zachodnie zbocza Nosala to w zasadzie pionowe urwisko i jest się gdzie uszkodzić. To tak na wypadek, jakbyście się wybierali tam z dziećmi, lub z kimś o zaburzonej umiejętności oceny powagi sytuacji. Takich w górach czasami sporo.

Ścieżka w nieznane

Ścieżka w nieznane

 

Robimy sobie na górze krótką przerwę, wyciągamy coś słodkiego i odpoczywamy. Trasa jest naprawdę krótka, więc przynajmniej na szczycie posiedzieliśmy trochę dłużej. Nasza wizyta w Tatrach dobiegała powoli końca. Pozostało nam zejście, co wcale nie było dla mnie takie proste. Kierowaliśmy się dalej zielonymi znakami, a nasze tempo było cóż – umiarkowanie wolne. Nie będę was oszukiwał. Nawet gdybym chciał iść szybciej, to nie dałbym rady. Po co się jednak spieszyć?

Zielony szlak towarzyszy nam przez całą wędrówkę

Zielony szlak towarzyszy nam przez całą wędrówkę

 

W myślach zaczynałem sobie powoli gratulować decyzji. Stopy na zejściu bolały mnie naprawdę mocno i najzwyczajniej na świecie nie dałbym rady przejść dłuższego szlaku. Woleliśmy uniknąć scen rodem z hollywoodzkich produkcji, w których jeden z bohaterów mówi do drugiego: „Idź beze mnie, ratuj siebie!” Zamiast tego spędziliśmy całkiem miłe chwile na Nosalu.

Zejście z Nosala bywa chwilami ciekawe

Szlak niby banalny, ale czasami trzeba uważać

 

Wędrówka nie powinna wam zająć więcej niż 2, no może 3 godziny. I tak jest to czas mocno naciągany i wliczający przerwę, bo to króciutki wypad. Czy warto? Tak i nie. Jeżeli jesteś doświadczonym turystą, to pewnie masz ciekawsze cele na oku. Jeżeli jednak zaczynasz swoją górską przygodę, jesteś z dziećmi lub z kimś pozbawionym kondycji, to jak najbardziej możemy ci ten szlak polecić. Podobnie jak ten na Gęsią Szyję.

Może zamiast spaceru po Krupówkach wybierzesz się zobaczyć o co tyle hałasu z Tatrami i ci się spodoba? Może obawiasz się o swoją wytrzymałość i chcesz spokojnie przejść jakiś szlak? A może jesteś kontuzjowany, ale szkoda ci tak do końca siedzieć w pokoju? Śmiało – nie kosztuje to zbyt wiele wysiłku, a widoki naprawdę mogą się podobać. W galerii trochę więcej zdjęć z tego dnia.

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite
Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach. W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów. Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

2 komentarze

  • Rude pisze:

    Hmmm, Nosal chyba jednak sobie odpuszczę xd Znam ten ból (dosłownie!), bo kiedyś po pierwszym dniu wycieczki wysiadło mi kolano i wszystkie moje ambitne plany szlag trafił, choć jakimś cudem udalo mi się dokustykać w takim stanie aż na Kasprowy. Niestety gdy schodziłam wyglądałam już tak fatalnie, że mijający mnie ludzie pytali troskliwie co się stało i czy można jakoś pomóc xD Mam nadzieję, że podczas kolejnej wyprawy uda Wam się zrealizować cele 🙂

    • Mateusz pisze:

      My o Nosalu też nawet nie myśleliśmy, ale wyszło jak wyszło 😀 W sumie dobre i to, bo mogło się skończyć na przedwczesnym powrocie. Ja starałem się trzymać fason. Gdy mijaliśmy grupkę przedszkolaków, to nawet przyspieszyłem 😛 Dzięki! Pozdrawiamy!

Zostaw komentarz

×