Mróz, wiatr i głębokie zaspy. Jak się przygotować zimą do wycieczki w góry?
Już niedługo z czerwonymi policzkami będziemy przemierzać ulice, grube kurtki szczelnie ukryją niedoskonałości naszej figury, a słońce będzie się pokazywać tylko wtedy, kiedy będziemy w szkołach, uczelniach czy pracy. Jak co roku zaskoczy drogowców i przywita nas solidną warstwą białego puchu. A wszystko to, przy największym, świątecznym hicie nieodżałowanego George’a Michaela. Mowa o zimie.
Przez niektórych uwielbiana, a przez innych darzona szczerą nienawiścią. W górach ta pora roku bywa szczególnie surowa. Śnieg utrzymuje się dłużej, temperatury są znacznie niższe, a wiatr potrafi zwiać naszą mocno naciśniętą na głowę czapkę. Chowamy się więc w ciepłym domu i przy gorącej herbacie czekamy na wiosnę, kiedy to znów ruszymy na szlaki. No bo jak można spacerować w takich warunkach? Okazuje się, że nie tylko można, ale też bywa to zaskakująco przyjemne!
Zima na szlakach
Nasza przygoda z górskimi szlakami rozpoczęła się jesienią. Zapadliśmy jednak na tę tajemniczą górską chorobę i nie potrafiliśmy wytrzymać do wiosny ze wznowieniem naszych planów. Górskiego doświadczenia jak na lekarstwo, a zimowego brak kompletny – prawdziwie zieloni podróżnicy. Wertowaliśmy internet w poszukiwaniu porad, a te były różne: „nie idźcie, idźcie, sprzedajcie nerkę i kupcie lepszy sprzęt, poczekajcie” itd. Ostatecznie poszliśmy i to nie raz.
Oczywiście popełniliśmy sporo błędów, ale że staraliśmy się uważać, to uniknęliśmy tych poważnych. Może dzięki temu tekstowi, nie będziecie musieli ich powtarzać. No, a przynajmniej nie w takiej ilości. Jeśli jesteście kompletnie „zieloni”, chcielibyście zaznać trochę „białej” przygody, ale do tej pory nie wiedzieliście jak zacząć, to mamy dla was garść porad. Spokojnie, nie będziemy was namawiać do wzięcia kredytu i zakupu drogiego sprzętu, a na początek postaramy się wykorzystać to, co już możecie mieć. Bez poczynienia pewnych inwestycji się jednak nie obejdzie. Jak więc się przygotować do wędrówki?
Turystyka w Beskidzie Sądeckim. Szlak był dobrze przetarty, a wędrowanie czystą przyjemnością
- Nie szalej za pierwszym razem. To moim zdaniem najważniejsza zasada, o której przeczytasz. Idąc w góry zimą, czeka cię zdecydowanie większe wyzwanie, niż przemierzanie letnich szlaków, a doświadczenie trzeba zbierać od nowa.
- Na pierwszy cel wybierz coś niskiego. W ten sposób zostawiasz sobie możliwość szybszego odwrotu, a i warunki mogą być korzystniejsze. Nie oznacza to jednak, że będzie całkiem łatwo. W Tatrach warto ograniczyć wybór do dolin i piętra reglowego.
- Wybierz łatwy i popularny szlak, który jest uczęszczany także zimą.
- Najpopularniejsze ścieżki już kilka dni po opadach śniegu są zazwyczaj przedeptane, co ułatwia znacząco marsz. Dotyczy to zwłaszcza najprostszych szlaków prowadzących do schronisk górskich. W takich miejscach łatwiej też spotkać innych turystów.
- Zorientuj się w warunkach panujących w danym terenie i sprawdź zagrożenie lawinowe. Nawet tak oklepana trasa jak asfalt do Morskiego Oka, może stać się za sprawą Żlebu Żandarmerii miejscem tragedii. Serio.
- Lawiny nie wybierają. Jeżeli nie wiesz, czy możesz się zapuścić w dany teren, to zdecydowanie nie powinieneś tego robić.
- Zostaw sobie spory zapas czasu. Sypki puch czy roztopiona breja utrudniają stawianie kroków. Zaplanowane 6 godzin może się zamienić w 10, a wtedy pojawi się kłopot. Tak, my też w to nie wierzyliśmy. Jednak kiedy z każdym krokiem zapadasz się po kolana lub masz problemy z utrzymaniem równowagi, czas ucieka bardzo szybko. Rozważ więc krótką trasę. Najlepiej z punktu A, do B i z powrotem. W ten sposób wracasz po własnych śladach, wiedząc jak wygląda szlak w tamtym miejscu.
- Zimowe dni są niesamowicie krótkie. Wędrówkę zacznij wcześniej lub po prostu skróć zaplanowaną trasę. Ambitniejsze wyzwania można sobie stawiać wraz ze wzrostem doświadczenia.
- Dobrym pomysłem jest na pewno poinformowanie kogoś bliskiego, gdzie się wybierasz i ile mniej więcej ci to zajmie.
„Chatka Puchatka” o zachodzie.
Idąc pierwszy raz zimą w góry, wybraliśmy się na Połoninę Wetlińską, najłatwiejszym i zazwyczaj dobrze przetartym żółtym szlakiem. Kolejne spotkanie z ośnieżonymi górami zaliczyliśmy na Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. To kolejny, dosyć popularny kierunek. W takich miejscach, zazwyczaj można spotkać innych amatorów wędrówek, co też jest plusem w razie niespodziewanych kłopotów. Wdrapaliśmy się też na Tarnicę, co zrobiliśmy szlakiem prowadzącym z Wołosatego. Kilka dni bez nowych opadów śniegu i piękna pogoda sprawiły, że wycieczka ta była czystą przyjemnością. Przetarty szlak i sporo turystów wokół was, na pewno zwiększy wasze poczucie pewności przy okazji pierwszej takiej wyprawy. Trzeba jednak pamiętać, że wędrówki o tej porze roku wymagają trochę lepszego przygotowania.
Tarnica widziana z okolic Przełęczy Goprowskiej. W drodze na Halicz.
- Zimą jest zimno. Szok, prawda? Kiedy wychodzimy z domu by coś załatwić, to z góry wiemy, że za chwilę znów znajdziemy się w zaciszu domu. Wychodząc na szlak, przebywamy na mrozie i wietrze dobre kilka godzin.
- Słoneczna pogoda w dolinie, wcale nie oznacza przyjemnych warunków na górze.
- Ruszając ścieżką w zaciszu lasu i podchodząc, pewnie będzie nam ciepło. Może nawet zdejmiemy kurtkę. Ponad granicą drzew warunki mogą być jednak zupełnie inne.
- W otwartym terenie szybko może się okazać, że najzwyczajniej na świecie jest nam chłodno. Przestoje i mocny wiatr potrafią wyziębić naprawdę w mgnieniu oka.
- Nawigowanie w śniegu po pas jest wyjątkowo męczące, a marsz w takich warunkach błyskawicznie wysysa siły i przeciąga się w nieskończoność. W takim wypadku lepiej zawrócić, niż kompletnie opaść z sił.
Wschód słońca na Wysokim Wierchu
Początki zimowej turystyki górskiej nie są łatwe, bo samo kompletowanie sprzętu może być problematyczne. Chyba najwięcej dyskusji toczy się na temat butów, które byłyby odpowiednie do tego typu aktywności. Zakładam, że jako początkujący nie będziecie już na starcie chcieli rozbijać skarbonki, bo my też nie chcieliśmy. Z mniejszym lub większym powodzeniem można wykorzystać to obuwie, którym dysponujecie, sprawdzając jednocześnie, jak spisuje się w takich trudnych warunkach.
Jeżeli zakupiliście solidny model, to pewnie i w czasie pierwszych, zimowych wędrówek sprawdzi się dobrze. Tańsze buty raczej nie zapewnią tak dobrego komfortu, ale jeżeli podejdziecie do tematu z głową, to nie powinno być też tragedii. W naszym wypadku, na pierwszą, śnieżną wycieczkę poszliśmy po prostu w standardowych, wysokich butach trekkingowych. Te warto czymś zaimpregnować, zanim wybierzecie się w zaspy, tak aby przynajmniej w przyzwoitym stanie zniosły te kilka godzin marszu. Cudów nie należy się spodziewać, ale na łatwy spacer pewnie wystarczy, a po nim będziecie już nieco mądrzejsi.
Druga para skarpetek dosyć solidnie chroni przed chłodem, ale tylko przed tym. Jeżeli je przemoczycie, to pojawi się spory kłopot. Polecam więc zabrać zapasową parę, a przede wszystkim zainwestować w stuptuty. To nic innego jak ochraniacze, które chronią wnętrze buta przed śniegiem, bo w skrajnych wypadkach takie mokre skarpetki mogą się przyczynić nawet do odmrożeń. To oczywiście bardzo budżetowa wersja przemierzania szlaków, ale na niezbyt wymagające trasy powinna wystarczyć.
- Ubierz się odpowiednio. Ciepło znaczy dobrze, prawda? Nie do końca.
- Idąc na szczyt łatwo się przegrzać i spocić. Wystarczy wtedy krótka przerwa ponad granicą lasu, by lodowaty wiatr zaczął wychładzać.
- Ubierz się warstwowo. Ta metoda ma tę zaletę, że zawsze można z siebie coś zrzucić, kiedy robi się gorąco, np. w czasie podejścia. Spoceni narażają się na szybsze wychłodzenie.
- Do plecaka spakuj dodatkowe, ciepłe ubranie. Warto pomyśleć nie tylko o polarze, ale przede wszystkim o takich drobnostkach jak druga para rękawiczek, czy skarpetek.
- Zainwestuj w stuptuty. Nie ma nic gorszego, niż śnieg wpadający do butów.
- Przemoczone skarpetki to nie tylko nieprzyjemne uczucie, ale też ryzyko odmrożeń.
- Jeżeli masz buty przeznaczone na sezon wiosna-jesień, postaraj się je zaimpregnować.
Idąc w góry zimą
- W niższych górach często obędziemy się bez raków, ale bywają i takie szlaki czy warunki, na których dobrze je posiadać.
- Dobrym rozwiązaniem wydają się być natomiast raczki, które zdecydowanie łatwiej dopasować do zwykłych butów trekkingowych, a które zapewniają lepszą przyczepność na stromych stokach, niż „goła” podeszwa.
- Przydatne bywają też kijki trekkingowe. Nie tylko na podejściu, ale również w czasie schodzenia, minimalizując ryzyko upadku, czy pozwalając wyhamować poślizgnięcie.
- Poza ciepłym napojem w termosie, zabieraliśmy ze sobą też czołówki z zapasowymi bateriami oraz mapę.
- Naładowany telefon to też oczywistość, zwłaszcza że przy ujemnych temperaturach bateria szybciej się rozładowuje. Warto zabrać ze sobą też powerbank.
- Zakup małej, turystycznej apteczki też może być dobrym pomysłem.
- Jeżeli latem po górach chodzisz w jeansach, to w styczniu raczej tego nie rób. Warto się szarpnąć na choćby najtańsze spodnie trekkingowe, pod które i tak założysz getry. W naszym przypadku spokojnie sprawdzało się to do -15 st. C.
- Bawełniane koszulki bardzo słabo oddają wilgoć. W lecie ten problem można pominąć, ale w czasie mrozów, potrafi to napsuć trochę zdrowia. Dosłownie. Warto więc kupić coś termoaktywnego, bo dygotanie na pierwszym postoju nie jest przyjemne.
- Na pierwszą warstwę, tę stykającą się z ciałem (najlepiej termoaktywną), załóż coś, co będzie dobrze grzało. Względnie tanim i niezłym wyborem jest po prostu polar, zwłaszcza że istnieje szansa, że już go masz. Świetnie spiszą się też bluzy stretchowe, chociaż są już droższe.
- Odwieczna dyskusja o tym, czy zabrać kurtkę membranową czy softshell pozostanie bez rozwiązania. Najlepiej to, co już masz i co ochroni cię zwłaszcza przed wiatrem. Koniecznie z kapturem. Za komfort cieplny powinna odpowiadać warstwa środkowa. Warto więc dodatkowo wrzucić coś do plecaka.
- A, no i koniecznie czapka, a z mniej oczywistych rzeczy, okulary przeciwsłoneczne, czy zimowe opony w samochodzie.
- Jeżeli spodziewacie się dużej ilości świeżego śniegu, to warto rozważyć wypożyczenie rakiet śnieżnych. Lub ich zakup, jeżeli was stać.
- W naszym przypadku, nie zabrakło też… łopaty, którą wrzuciliśmy przed pierwszym wyjazdem do bagażnika. Udowodniła swoją przydatność, kiedy zakopaliśmy się na zaśnieżonym parkingu. Tak, na takie „atrakcje” też trzeba być przygotowanym.
Jeśli zamierzasz się wybrać zimą w niższe góry, jak np. Beskidy, to najprawdopodobniej niewielkim kosztem dasz radę uzupełnić swoje wyposażenie. Na krótki spacer to wszystko pewnie wystarczy, ale warto mieć świadomość, że nie jest to najlepsze przygotowanie z możliwych. Chodzi raczej o to, by w czasie takiej wędrówki nabrać nieco doświadczenia i sprawdzić, jaka część naszego ekwipunku wymaga pilnej zmiany, a co może zostać. Najważniejszy jest rozsądek.
Ośnieżony las potrafi wyglądać naprawdę pięknie
- Nie przeceniaj swoich sił. Lubimy stawiać sobie nowe wyzwania i nie dopuszczamy myśli, że coś może pójść nie tak. Tymczasem ludzie tracą czasami w górach życie. Mówienie sobie, że „mnie na pewno nic złego nie spotka”, to proszenie się o kłopoty.
- Wycieczkę należy zaplanować. O wiele łatwiej pojechać zimą w miejsce, które odwiedziliśmy już kiedyś wiosną lub latem. Wiemy już wtedy, czego mniej więcej się spodziewać, a biała sceneria na pewno nie sprawi, że będziemy się nudzić przemierzając ten szlak po raz kolejny.
- Trzeba też pamiętać o tym, że w górach zimą zdecydowanie trudniej zachować dobry kierunek marszu. W pozostałych porach roku mamy często szeroką ścieżkę i nawet nie musimy zerkać na oznaczenia namalowane na drzewach. W styczniu, czy lutym staje się to czasami niezbędne. A co jeśli drzewa pokryte są śniegiem lub grubą warstwą lodu? Co jeśli wiatr lub świeże opady zasypały wydeptaną ścieżkę? Możemy mieć wtedy kłopot, dlatego po raz kolejny zachęcam do stosowania metody małych kroków.
- W internecie znajdziemy masę informacji o tym, jakie szlaki bywają zazwyczaj przetarte o tej porze roku, a które są wręcz zamknięte. Warto z tej wiedzy skorzystać nie tylko wtedy, kiedy wybieramy się w nowe miejsce.
- Ostrożność trzeba też zachować wtedy, kiedy pogoda zaczyna się zmieniać. To oczywiste, ale niskie chmury i mocny wiatr wzbijający śnieg w powietrze, mogą ograniczyć widoczność do kilkunastu metrów. Nie mając wtedy punktów odniesienia, łatwo o fatalne w skutkach zabłądzenie.
- Jeżeli zapowiadana jest kiepska pogoda, mróz i mocny wiatr, to lepiej po prostu odpuścić wyjazd i poczekać na korzystniejsze warunki.
- Na tak ekstremalne sytuacje pamiętaj, aby spakować folię NRC i zapisać nr alarmowy GOPR – 601 100 300 lub 985.
- Warto również zainstalować aplikację „RATUNEK”, która ułatwia ratownikom zlokalizowanie twojego miejsca i przyspiesza ewentualną akcję.
- Pamiętaj, że dobre towarzystwo pozwala nie tylko raźniej przemierzać szlaki, ale też bezpieczniej, zwłaszcza zimą.
Bieszczadzka zima w pełni
Wszystko co przeczytaliście powyżej może trochę przestraszyć debiutantów. Jednak by w pełni cieszyć się pięknymi widokami lepiej być dobrze przygotowanym. Nikt nie lubi marznąć czy wędrować z mokrymi skarpetkami. Kiedy idzie się w dobrych humorach, wtedy w pełni można doceniać górskie otoczenie. Część z was pewnie już dawno „odhaczyła” zimowe Tatry lub wyższe góry. Ale ci z was, którzy dopiero zastanawiają się nad taką przygodą, powinni przyswoić sobie prostą zasadę: błędy lepiej popełniać w niższych pasmach.
Wtedy bogatsi w doświadczenia będziemy już świadomi tego, na co stać nasze organizmy, jakiego ekwipunku nam brakuje, lub co należy zmienić. Poza tym, jest to zbiór porad, które pomogą zrobić pierwszy krok ku zimowej turystyce. Ten tekst zakłada naprawdę budżetowe spacerowanie, które sprawdzi się w czasie krótkich i niewymagających wycieczek i tylko w czasie takich. Chcąc zrobić kolejny krok, wypada już poczynić trochę większe inwestycje, bo o ile góry latem potrafią sporo wybaczyć, to w lutym już nie. A co może być taką niewymagającą wycieczką? Przede wszystkim popularne miejsca.
Doświadczenie podpowiada, że dobrym celem może być Połonina Wetlińska z Przełęczy Wyżniej lub Połonina Caryńska czy Mała Rawka z Przełęczy Wyżniańskiej. Jeżeli pogoda dopisze i od kilku dni nie będzie nowych opadów, również trasa z Wołosatego na Tarnicę powinna być przetarta. W Pieninach dobrym wyborem może być Sokolica z Krościenka, chociaż końcowy fragment jest stromy i może być śliski, lub nieco dłuższa wycieczka na Trzy Korony. Nie dość, że to popularne cele wycieczkowe, to chętnie odwiedzane też przez fotografów. Ja z kolei polecam Wysoki Wierch ze Szlachtowej. Dobrym pomysłem jest też wybranie się na gorczańskie wieże widokowe, jak choćby ta na Lubaniu czy Gorcu. W Tatrach warto skupić się początkowo na dolinach. Chochołowska, mimo że raczej nudna, pozwala już poczuć atmosferę, a przy korzystnych warunkach można spróbować wejść na Grzesia. Trudności nie sprawi też pewnie Dolina Kościeliska. Popularnym celem jest również Dolina Gąsienicowa, chociaż w zależności od wybranej trasy, może być ślisko i nieprzyjemnie. Najłatwiej i najbezpieczniej dostać się tam czarnym szlakiem z Brzezin.
Ciekawymi celami będą też pewnie niedoceniane zazwyczaj Nosal, Wielki Kopieniec, a w rejonie Palenicy Białczańskiej Rusinowa Polana. Przy czym w przypadku dwóch pierwszych, w rejonie podszczytowym zalecałbym uwagę. Wbrew pozorom jest tam gdzie spaść. Mając dobre warunki, można się pokusić też o wejście na Gęsią Szyję. Spacer nad Morskie Oko jest pewnie ciekawszy, niż latem, ale wypada zwrócić uwagę na komunikaty lawinowe i fakt, że zimą szybko robi się ciemno… Jeżeli chodzi o pozostałe rejony kraju, a zwłaszcza Sudety, to ciągle jeszcze skrywają przede mną zbyt wiele tajemnic. Czekam więc na wasze propozycje w komentarzach.
Góry zimą dają sporo frajdy, jednak dobrze po czasie wrócić w jednym kawałku do ciepłego domu, a tam chwalić się zdjęciami z wycieczki. Ten tekst nie jest z pewnością typowym poradnikiem. Nie napiszemy ci, co powinieneś ubrać, ani gdzie iść. To raczej sprawy indywidualne, a my nie jesteśmy przecież w tej dziedzinie ekspertami. Chcemy jednak zwrócić uwagę na rzeczy, o których wypada pamiętać ruszając zimą w góry. Ot, kilka uwag od początkujących, dla początkujących. Jak widzicie, proponowane trasy należą raczej do tych krótkich, ale pozwalających poznać specyfikę zimowej turystyki. Ekwipunek i ubiór zmieniał się przez lata. Dzisiaj, jeśli tylko nas stać, możemy zakupić sprzęt wspaniale chroniący nas przed warunkami atmosferycznymi. Nie zmieniło się natomiast jedno – doświadczenie ciągle trzeba zdobywać powoli samemu. No, a jeżeli nie wyjdziesz z domu, to go nie nabędziesz.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami
Kije trekingowe powinno się zabierać w zimie na jesień na wiosnę i oczywiście w lecie 🙂
Jeżeli chodzi o mnie moja pierwsza przygoda w zimowych górach miała się rozpocząć od zdobycia Morskiego Oka, jednak zakończyło się na zwyczajnej Gubałówce… tak tak słabeee 😛 ale szlak zielony rozpoczynający się w Zakopanem przy szpitalu zakaźnym przez Eliaszówkę, a następnie czrwono-żółtym okazało się bardzo ciekawym doświadczeniem, a widoki podczas wspinaczki na całą panoramę Tatr bezcenny! <3 Natomiast co do Sudetów to mam pomysł na czerwony szlak ze Szklarskiej Poręby na Halę Szrenicką z podejściem na Szrenicę i zjazd wyciągiem do Szklarskiej. Byłam tam jesienią i wydaje się możliwe zdobycie Szrenicy zimą. Mam nadzieje, że zrealizuję swój pomysł 😀
Słabe? Gubałówka to już coś 😀 Poza tym nie ma się co szarpać z czymś zbyt trudnym. Zawsze można sobie podnieść poprzeczkę, jak się już trochę doświadczenia nabierze 😀
„Słabe”, bo często utożsamiane jak ja to nazywam z „januszową górą” hihi 😀 i mało kto o tym wie, że na Gubałówkę da się wejść! :O a nie tylko wjechać… 😛 i dokładnie warto zaczynać od czegoś mniejszego i stopniować poprzeczkę, niż rzucać się od razu na głęboką wodę. Ja w prawdzie, co do ubioru miałam śniegowce, jeansy, termiczną i kurtkę puchową i się w zupełności sprawdziło, jeżeli tylko ma się w zamiarze spacer z delikatnym podejściem na kilka godzinek 😀 i oczywiście termos z gorącą herbatką! 😉
Paulino każda aktywność w górach jest piękna , nie trzeba zdobywać Everestu , Najważniejsze żeby z szacunkiem do nich podchodzić , i jak najmniej po sobie śladów w nich pozostawiać .
Nie taki diabeł straszny… Ale oczywiście z głową! Jak nie wyjdziemy po raz pierwszy, drugi i kolejny doświadczenie samo się nie zrobi. Jakby mi ktoś powiedział, że przy -25 i śniegu po kolana będę uprawiać łaziorkę, nie kupiłabym tego 😄 A po kilku wyjazdach już czekam na kolejne. Rady w sedno. A apteczka i folia NRC nigdy nie opuszczają plecaka 😉
A no właśnie. Doświadczenie jakoś trzeba zdobyć, ale lepiej robić to z głową 😀
Świetne porady .Cieszę się,że natrafiłam na ten blog.Dzięki 🙂
Dzięki! Mam nadzieję, że któreś z nich ci się przydadzą 🙂
Pieknie opisane i dobre rady pozdrawiam
Dzięki, pozdrawiam!
Kocham chodzić po lesie zimą. Naprawdę uwielbiam! Ale jako estetka i osoba doświadczona przez los, czyli po złamaniu obu nóg i niezliczonej ilości różnych urazów mogę powiedzieć tyle, że tereny płaskie zimą są równie zachwycające, co góry, a zdecydowanie mniej niebezpieczne. Nawet myśląc o perfekcyjnym zdjęciu przyrodniczym w porze zimowej, góry to jedna z ostatnich scenografii, jakie mi przychodzą do głowy.
Ja z kolei cenię sobie otwarte przestrzenie, ale to nie znaczy, że lasem gardzę 😛 Gdybym miał planować wycieczkę, która prowadziłaby wyłącznie wśród drzew, to zrobiłbym to właśnie zimą 🙂
Niskie górki zimą potrafią pokazać pazury 😉
Powyższe rady każdy powinien wziąć sobie do serca, zdecydowanie.
Tak, wydaje się tego dużo, ale w rzeczywistości sprowadza się do kilku najważniejszych zachowań 🙂
e-learningowe szkolenie przygotowane przez GOPR. Polecam i pozdrawiam 🙂 http://www.gopr.com.pl/?module=articles&category=1
Dzięki! Warto wiedzieć 🙂 Pozdrawiamy!
„Ale Ci z was, którzy dopiero zastanawiają się nad zimową przygodą, powinni przyswoić sobie prostą zasadę: błędy lepiej popełniać w niższych pasmach.” – Bardzo dobra zasada! Wiadomo, że każdy błędy popełnia, zwłaszcza na początku. Ale właśnie w niższych górach często nie niosą za sobą poważniejszych konsekwencji. A jak zdobędzie się już jakieś doświadczenie i w tych wyższych pasmach napotyka jakieś problemy, to łatwiej je rozwiązać 🙂
Myślę, że fajny wpis dla osób zaczynających swoją przygodę z zimą. Ja bym wspomniał o rakietach śnieżnych, które potrafią uprzyjemnić, a czasami wręcz umożliwić przejście jakiejś trasy. Ale wiadomo, to nie jest coś niezbędnego 🙂
Pisałem to właśnie z perspektywy kompletnego laika i do takich też osób głównie kierowałem ten tekst. W domu łatwo pomyśleć „przecież dam radę”. Trzeba jednak szanować swoje zdrowie no i krok po kroku zbierać doświadczenia:)