Góry Bystrzyckie były dla mnie w czasie przejścia przez Sudety sporą tajemnicą
Góry Bystrzyckie to pewnie nie jest pasmo, które rozpalałoby specjalnie wyobraźnię, ale w czasie całej wędrówki przez Sudety, miałem nadzieję odwiedzać miejsca, w których do tej pory mnie nie było. W końcu przemierzanie szlaki długodystansowego to świetna okazja, żeby poznać pasma i atrakcje, o których niekiedy nawet się nie słyszało.
Międzylesie o poranku
Piąty dzień mojej wędrówki na GSS 2.0 rozpocząłem w Międzylesiu. Wypoczęty, po wczorajszym krótszym odcinku, ruszyłem ponownie przed świtem. Ja w góry, po przygodę widoki i satysfakcję. Dzieciaki, które mijałem natomiast… No jakoś aż smutno mi się zrobiło, bo pędziły zapewne na autobus do szkoły. Przypomniały mi się czasy, kiedy też musiałem dojeżdżać o nieludzkich godzinach, bo lekcje zaczynały się o 7:10. W pracy przynajmniej za to płacą.
Właśnie wstaje dzień
Właśnie wstawało słońce, kiedy minąłem ostatnie zabudowania. Ścieżka momentalnie opustoszała i łagodnie prowadziła do góry. Otoczenie w promieniach budzącego się dnia wyglądało naprawdę rewelacyjnie. Z początkiem trasy rozprawiłem się więc sprawnie, a potem chłonąłem ten chyba najpiękniejszy odcinek tych ostatnich dni. Wokół łąki, lasy i odległe góry. Magia. Do moich ulubionych widoków należały szczególnie te z Masywem Śnieżnika, który przecież opuściłem poprzedniego dnia rano, a już wydawał się bardzo odległy.
Aż chce się maszerować
Nad Kamieńczykiem to już w ogóle zrobiło się rewelacyjnie, a widoki przypominały mi trochę Beskid Niski – sami zobaczcie na zdjęciach. Rewelacyjnie się szło, a pogoda taka, że lepszą trudno sobie wymarzyć. Ponoć jeszcze na początku XX wieku wieś tę zamieszkiwało ponad 500 osób. Obecnie jest to zaledwie kilkadziesiąt. Punktem centralnym jest zapewne zabytkowy kościół i cmentarz, gdzie najstarsze nagrobki liczą ponad 200 lat. To w Kamieńczyku zamierzałem nocować poprzedniego dnia, natomiast nie udało mi się znaleźć wolnego noclegu.
Widokowo i spokojnie
Nie będę się też jakoś mocno rozpisywał, bo cały ten odcinek był po prostu bezproblemowy. Morderczych podejść brak, wokół widoki, no a o poranku wszystko dostaje przecież i tak dodatkowe punkty do atrakcyjności. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że ten odcinek będzie taki sielankowy. W końcu też, poprzez ładną polanę, dotarłem do gruntowej drogi. Tam też zobaczyłem w oddali kolejny cel mojej wycieczki, czyli Czerniec.
Wieża na Czerńcu
Od razu wypatrzyłem wieżę widokową i dziarsko ruszyłem wzdłuż szlaku. Trochę się ucieszyłem, że ścieżka uciekła do lasu, bo robiło się naprawdę ciepło. Minusy były natomiast oczywiste, bo skoro chce się wejść na jakąś górę, to zazwyczaj robi się stromo. Tak też było i w tym przypadku, chociaż zupełnie poważnie pisząc, nie było to jakieś duże wyzwanie.
W oddali Masyw Śnieżnika
W końcu pojawił się niepozorny szczyt, ale jednak z wieżą widokową. No i wreszcie ktoś w Sudetach postawił solidną, drewnianą konstrukcję, a nie te metalowe popierdółki z kratownicy, przez które widać wszystko to, co niżej. Nie czekałem ani sekundy i od razu pomknąłem na taras widokowy. Musiałem się upewnić, że to przypadkiem nie halucynacje ze zmęczenia. Naprawdę czuję się znacznie, znacznie swobodniej na konstrukcjach, na których schodki i podłoga pokryte są deskami.
Wieża na Czerńcu zbudowana jest z drewna
Jakoś łatwiej mi odciąć wzrok od tego, co niżej. Wracając jednak do widoków, to były naprawdę świetne. Nie mogłem też uwierzyć, że te odległe góry na horyzoncie to miejsca, w których nie tak dawno jeszcze byłem. Na tym zdjęciu doskonale widać właśnie Masyw Śnieżnika, który opuściłem poprzedniego dnia. Zupełnie się natomiast nie spodziewałem, że ta południowa część Gór Bystrzyckich jest taka fajna. Szczerze polecam.
Panorama z Czerńca
Kiedy nacieszyłem już oczy, zrobiłem sobie krótką przerwę. W końcu najważniejszym dla mnie celem było dbanie o stopy. Na każdym więc postoju zdejmowałem skarpetki, buty i po prostu chwilę odpoczywałem. No i na tym odcinku też spotkałem psiaka, ale szybko sobie uświadomiłem, że wolałem jednak tego z pierwszego dnia. Ten zaczął bowiem na mnie szczekać. Ok, to zrozumiałe. W końcu przechodzi obcy. Jeszcze się nie niepokoiłem. Kiedy z pobliskiego domu wyszedł właściciel, byłem przekonany, że sprawa jest załatwiona. Czego normalnie się spodziewacie w takiej sytuacji? No jakiegoś: „Azor, zostaw pana”, albo „Niech się pan nie boi, on tylko tak szczeka”.
I co? Gospodarz domu krzyknął do mnie: „Proszę uciekać!” Właśnie tak. Nie byłem mentalnie gotowy na to zdanie, zwłaszcza że spodziewałem się tych poprzednich scenariuszy. Pies, na moje szczęście, był trochę kulawy, więc zataczając bardzo szerokie koło, udało mi się z tego miejsca ulotnić. Tętno miałem wyższe, niż na jakimkolwiek dotychczasowym podejściu. Nie są to może przygody na miarę książki, ale czasami bywa i tak. Widoki za to były niezmiennie bardzo sielskie. Może poza krótkim etapem z pokrzywami sięgającymi szyi i jednym, asfaltowym odcinkiem.
Dwie wieże, czyli Czerniec i Jagodna
Ten asfalt, tak nawiasem mówiąc, to w zasadzie fragment tak zwanej Autostrady Sudeckiej. Miała być to część dłuższej Drogi Sudeckiej, ale ostatecznie w latach 30. ubiegłego wieku, powstał odcinek liczący blisko 40 km. Miał on łączyć różne, strategiczne cele w okolicy. Czasami nazywa się ją także Drogą Goeringa, bo właśnie Hermann Goering sprawował nadzór nad jej budową. W taki mniej więcej sposób dotarłem na Przełęcz nad Porębą. Czekało mnie już tylko jedno podejście, natomiast trochę paradoksalnie, był to jeden z mniej interesujących fragmentów całej wędrówki. Nie mówię, że było jakoś źle, ale w porównaniu z tym, co widziałem wcześniej, bo mocno nijako. Ot, szeroka, równa droga pozbawiona widoków. Na całe szczęście to podejście miało sporą nagrodę, bo dzień ten obfitował w wieże widokowe
Wieża na Jagodnej
Na Jagodnej, gdzie w końcu dotarłem, znajduje się konstrukcja łudząco podobna do tej na Kłodzkiej Górze. Jest po prostu trochę niższa, natomiast równiej buja nią na wietrze. Nic miłego, ale oczywiście nie mogłem odpuścić sobie wyjścia na samą górę. Trudno ocenić, czy ładniejsza panorama rozpościera się z Jagodnej, czy może z Czerńca. Na tym drugim szczycie czułem się natomiast znacznie pewniej.
Widoki z Jagodnej
Nie bez znaczenia był też fakt, że było tam również zdecydowanie bardziej spokojnie. No i zgodnie już prawie z tradycją, Jagodna znajduje się na liście Korony Gór Polski, ale… wyższy jest wierzchołek północny. Nie prowadzi tam natomiast szlak, więc zapewne tym podyktowana była ta decyzja. Czekało mnie później spokojne zejście po równej i szerokiej drodze. Ot taki zupełnie bezproblemowy etap.
W drodze do schroniska pod Jagodną
Przy schronisku znajduje się też spory parking, więc gdybyście planowali się wybrać na Jagodną, to taki wariant będzie pewnie najwygodniejszy. Dzień miałem skończyć właśnie w schronisku „Jagodna”, ale dotarłem tam… o 15. Trochę wcześniej, niż zakładałem. Pomysłodawca GSS 2.0, Staszek, zaczął mnie dodatkowo podpuszczać. Że jeszcze wcześnie, dzień długi i takie tam. Wszystko sprowadzało się do jednej myśli: „Idź dalej, tam też musi być jakaś cywilizacja.”
Takim terenem już prosto do Lasówki
Upewniłem się więc, że w Lasówce, do której szedłem, znajdę jakiś nocleg, a następnie zwolniłem swoją rezerwację w schronisku. O ile w przypadku pierwszych czterech dni, noclegi zarezerwowałem z wyprzedzeniem, tak od tego dnia musiałem być mocno elastyczny. Po krótkiej przerwie ruszyłem dalej, bo czekało mnie względnie sielankowe 9 km. Ścieżka w lesie nie sprawiała najmniejszych problemów, było zielono, ptaszki śpiewały i jakoś tak niepostrzeżenie znalazłem się na miejscu. W zależności od szacunków, dzień zakończyłem ostatecznie po mniej więcej 40/41 kilometrach.
Łąki nad Lasówką
Decyzja o wydłużeniu tego etapu była chyba całkiem niezłym pomysłem. Zamiast sali wieloosobowej w schronisku, udało mi się dorwać własny pokój i łazienkę z najprawdziwszą wanną! Jako człowiek posiadający jedynie prysznic, chwilę tam leżałem, regenerując mięśnie. Południowa część Gór Bystrzyckich zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ale to chyba też dlatego, że ja po prostu lubię takie klimaty. Nie mogłem się również doczekać, co przyniesie kolejny dzień na szlaku.
Informacje praktyczne:
Południowa część Gór Bystrzyckich to naprawdę urokliwe miejsce, natomiast trzeba przygotować się na dosyć długi dzień. Pomiędzy Międzylesiem a Lasówką, nie ma też sklepów, natomiast zawsze można coś zjeść w schronisku „Jagodna”.
Istnieje kilka wariantów pokonania tego odcinka i każdy z nich ma swoje wady i zalety. Startowałem w Międzylesiu, gdzie znajdziecie sporo sklepów, aptekę, a i pizzę da się zamówić. To jednak sprawia, że trzeba nastawić się na długi odcinek. Przenocować można w schronisku, albo tak jak ja, w Lasówce. To natomiast trochę ponad 40 km marszu i 1350 metrów w pionie.
Alternatywą może być nocleg w Kamieńczyku, jeśli uda wam się tam coś znaleźć. To skraca marsz o mniej więcej 5 km, więc łatwiej będzie się wam rozprawić z trudami trasy. Jeśli chcecie, możecie też spróbować znaleźć nocleg powyżej Kamieńczyka, już po czeskiej stronie w schronisku Kašparova chata na Adamu Po drodze raczej nie znajdziecie innych miejsc, w których można by się zatrzymać, a które nie wiązałyby się z dalekim odejściem od szlaku.
Ciekawszymi atrakcjami na szlaku są z pewnością Czerniec i Jagodna, natomiast cały ten odcinek można uznać za niezwykle przyjemny.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami
„Proszę uciekać!” Co za tekst 😀
Jest jeszcze jedna alternatywa dla noclegu w Międzylesiu. Zaraz obok Kamieńczyka, po czeskiej stronie jest Kasparowa Chata na Adamu. Nocleg trochę droższy niż w Polsce, ale miejsce przepiękne widokowo!!
Racja! Kompletnie o niej zapomniałem, bo wędrowałem w czasie dosyć mocnych ograniczeń, jeśli chodzi o noclegi u naszych sąsiadów 🙂
Cześć. O widzę że 5-ty odcinek poza dążeniem do przygody górskiej, dostarczył Ci wspomnień z lat szkolnych. Treść i zdjęcia super. Pozdrawiam Ciebie.
Świetna relacje napisałeś Mateusz! Czyta się z przyjemnością 🙂
Przeszłam ten urokliwie krajobrazowy kawałek zimą, wg wskazówek autora… I było fantastycznie faktycznie polecam 🙂
Choć znam trochę Sudety to ta trasa i jej widoki byla bardzo miłym zaskoczeniem :))))