Skip to main content

Lubomir miał być kolejnym oczkiem w mojej Koronie Gór Polski. Długi weekend i tłumy w popularnych miejscach tylko pomogły mi podjąć decyzję.

Lubomir to nazwa, która przeciętnemu turyście nie powie zbyt wiele. Nie będę się jednak mądrzył, bo przecież sam do niedawna nie wiedziałem o jego istnieniu. Tak się jednak składa, że wg pomysłodawców Korony Gór Polski, jest on najwyższym wzniesieniem Beskidu Makowskiego. Geograficznie bliżej mu podobno do Wyspowego, ale nie czas tutaj na kłótnie. Skoro jest na liście, to postanowiłem go dorzucić do swojej kolekcji. Wszechobecne tłumy, kiepska pogoda i długi weekend tylko utrwaliły mnie w moim spontanicznym planie. Niestety Darek z politowaniem wysłuchał mojego pomysłu i szybko go odrzucił wybierając sobotni poranek w ciepłym łóżku. Samotnie ruszyłem w drogę.

Ruszam na szlak, a po drodze pierwsze widoki

Ruszam na szlak, a po drodze pierwsze widoki

 

Na Lubomir postanowiłem się dostać czerwonym szlakiem z Kasiny Wielkiej, a następnie wrócić tą samą drogą. Dałoby się na niego wleźć zapewne znacznie szybciej, ale skoro już wyrwałem się z domu, to chciałem zrobić sobie jakiś solidny spacer. Czekało mnie około 22 km marszu i 1100 m przewyższeń. Szybko znalazłem czerwone oznaczenia i wszedłem w mało ciekawy las, który miał mi towarzyszyć przez naprawdę długi czas.

Jak widać, oznaczeń jest pełno. Trudno się zgubić

Jak widać, oznaczeń jest pełno. Trudno się zgubić

 

Po okolicy kręciło się już sporo osób, ale jak miało się okazać, nikt nie był zainteresowany eksploracją Beskidów. To po prostu grzybiarze, który patrzyli na mnie ze zdziwieniem. Zapewne wyobrażali sobie, że mój plecak wypełniony jest dorodnymi borowikami. Pudło! Trochę wody i trochę słodkich kalorii.

Miejscami trzeba się przedostać przez nieco zarośnięte miejsca

Miejscami trzeba się przedostać przez nieco zarośnięte miejsca

 

Wiecie co jest ciekawe? Szlak oznaczony jest tak dobrze, że gdzieniegdzie da się wypatrzeć nie jeden, a nawet 4 kolejne znaki. Niemal co drugie drzewo pomalowane jest farbą. Wreszcie bez obaw mogłem wędrować przed siebie, a sam spacer postanowiłem rozpocząć w delikatnym tempie. Momentami las ustępował miejsca innej roślinności, chociaż próżno było póki co szukać jakiejś widokowej polany. Ostatecznie dochodzę do Przełęczy Wielkie Drogi i wreszcie mogę rzucić okiem na coś więcej niż drzewa różnych gatunków.

Nieliczne prześwity na trasie

Nieliczne prześwity na trasie

 

W tym miejscu zaczynała się właściwa część wycieczki. Nie zaskoczę was, jeżeli napiszę, że trasa na nowo wkroczyła w las. Więcej drzew i więcej grzybów, które wyrastały nawet w pobliżu ścieżki. Niektóre nawet dałoby się pewnie spożyć więcej niż raz. Czekało mnie podejście pod wzniesienie o tajemniczej nazwie Wierzbanowska Góra. Ścieżka pięła się dosyć łagodnie, a ja chłonąłem zapachy lasu. Pogoda dopisywała, a momentami zza chmur prześwitywało słońce. Wreszcie po chwili dotarłem do miejsca, które śmiało mogę określić najlepszym na całej trasie. Po mojej lewej pojawiły się delikatne widoki, więc zrobiłem kilka kroków i dostałem się na piękną i zieloną polanę.

Zasłużony odpoczynek w najładniejszym miejscu tej wycieczki

Zasłużony odpoczynek w najładniejszym miejscu tej wycieczki

 

Zdjęcie wyraża chyba wszystko. Od razu wiedziałem, że to idealne miejsce na przerwę. Zrobiłem parę zdjęć i rozłożyłem się wygodnie korzystając z chwili. Mapa pokazuje, że nieco poniżej znajduje się droga, którą też można się tutaj dostać. Lubomir przestał mi chwilowo zaprzątać umysł, a ja wpatrywałem się w odległą i wyniosłą Babią Górę. Sporo czasu tam spędziłem, ale cel był jasny i trzeba było ruszać dalej. Co jednak ciekawe, wbrew moim obawom, ze szlaku jest szansa cokolwiek zobaczyć.

W drodze na Lubomira. Chwilami jest naprawdę sielankowo

 W drodze na Lubomira. Chwilami jest naprawdę sielankowo

 

Obrazki iście sielankowe. Pola, łąki, w oddali lasy, pagórki i… nawet Tatry. Tego się akurat nie spodziewałem, ale mimo dużego zachmurzenia, dało się je bez trudu rozpoznać na horyzoncie. Miejsc widokowych pojawiło się jeszcze kilka na trasie i chociaż nie porażały panoramami, to jeśli ktoś lubi beskidzkie klimaty, powinien być zadowolony. Mniej uszczęśliwiony byłem faktem, że wkrótce ścieżkę pokrył asfalt i cała ta otoczka na chwilę zniknęła. Znak to był jednak, że zbliżałem się do Przełęczy Jaworzyce. Zanim to jednak nastąpiło, miał miejsce stały już prawie punkt programu. Na wilgotnej ścieżce nieco podjechała mi noga i zaliczyłem solidny upadek. Skończyło się drobną obcierką i delikatną depilacją łydki. Na całe szczęście kamienie skutecznie zamortyzowały upadek.

Nic tylko usiąść i odpoczywać. Przez cały dzień było wyjątkowo spokojnie

Nic tylko usiąść i odpoczywać. Przez cały dzień było wyjątkowo spokojnie

 

Tutaj ważna informacja. Jeżeli macie taką ochotę i kaprys, to wędrówkę da się zacząć z tego właśnie miejsca, czyli przełęczy. Jest tutaj nawet niewielki parking, a zapewne samochód dałoby się zostawić jeszcze gdzieś w pobliżu. Dystans jaki trzeba stąd pokonać, by dostać się na Lubomir to zawrotne 3 km i jakieś 330 m przewyższeń. Wg map to jakaś godzinka spaceru. Nie pozostało mi więc nic innego, jak przyspieszyć kroku i rozprawić się z tą górą raz na zawsze.

Rzut oka na Beskid Wyspowy

Rzut oka na Beskid Wyspowy

 

Cóż można napisać o drodze na szczyt? W początkowym fragmencie ścieżka prowadzi w miarę otwartym terenem i da się pooglądać trochę świata. Kiedy jednak wkroczy na dobre do lasu, staje się po prostu walką z nudą. Krok za krokiem i tak aż do samej góry, kiedy to wreszcie nie pojawi się przed nami budynek Obserwatorium Astronomicznego im. Tadeusza Banachiewicza na Lubomirze. Ciekawskich odsyłam do zasobów internetu. A kiedy już się pojawi? To nic. Szczyt Lubomira jest całkowicie zalesiony i nie zobaczycie tam żadnej panoramy. Zostaje pamiątkowa fotka i  krótki odpoczynek. Była to pierwsza wycieczka, podczas której zostałem zaatakowany przez dzikie stworzenie. Niepozorny i podstępny kleszcz połakomił się na moje młode ciało. Na szczęście dosyć szybko go wypatrzyłem i odesłałem w niebyt. Może to moja paranoja, ale strasznie się ich boje, głównie za sprawą tych wszystkich nieprzyjemnych chorób. Chyba wolałbym już naprawdę poprzytulać misia.

Kolejna cegiełka do KGP - Lubomir

Kolejna cegiełka do KGP – Lubomir

 

Swoją Koronę Gór Polski powiększam o kolejną zdobycz i bez większych sentymentów ruszam w drogę powrotną. Podkręcam tempo, bo uważam, że zobaczyłem już wszystko co ten szlak miał do zaoferowania. Dodatkowo nieco psuje się pogoda, a szare i ciężkie chmury pozbawiają krajobrazu resztek kolorytu. Przy ścieżce możecie spotkać tablice z ciekawostkami astronomicznymi, więc jeśli ktoś już tutaj jest to może przynajmniej rzucić na nie okiem. Astronomię akurat lubię, więc zrobiłem sobie zdjęcia i poczytałem w domu przy kawie. Sprytnie i leniwie.

Zachmurzenie rośnie z każdą chwilą

Zachmurzenie rośnie z każdą chwilą

 

Nie będę się rozwodził zbyt długo nad drogą powrotną, bo przebiegała dokładnie tą samą ścieżką. Spotkałem natomiast dwie osoby, które odnawiały oznaczenia szlaku na drzewach. Tutaj należy się tym ludziom spora pochwała, bo nawet ja miałbym trudność żeby się zgubić.  Co do turystów, to było tak jak się spodziewałem: garstka przez cały dzień i błogi spokój. Głównie w okolicy samego Lubomira, więc ten cel udało mi się osiągnąć. Walory widokowe? Bądźmy szczerzy: szału nie było, ale kompletnej tragedii też nie. Moim zdaniem, należąca również do KGP Lackowa, ma jeszcze mniej do zaoferowania niż Lubomir. Tutaj przynajmniej cos widać, co nie zmienia jednak faktu, że ten szlak to jednak zabawa dla tych bardziej wytrwałych.

Zalesiony szczyt nie wynagradza podejścia, a sama trasa przebiega głównie wśród drzew. Dla kogo ta propozycja? Dla lubiących ciszę, mieszkających w pobliżu, lubiących spacery po lesie, czy też tych, którzy muszą Lubomir „zaliczyć” kolekcjonując Koronę Gór Polski. Inni mogą się nieco rozczarować, chociaż przyznać muszę, że sobotę mimo wszystko spędziłem milo. Relaks na szlaku gwarantowany. Tymczasem zapraszam do galerii, w której tradycyjnie więcej zdjęć.

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite
Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach. W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów. Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

10 komentarzy

  • Grzegorz pisze:

    Wybrałem się na Lubomir w ramach zdobywania Korony Gór Polski. Póki co to był najłatwiej zdobyty szczyt 🙂

  • Wi Ślan pisze:

    „Przeszkoda na szlaku. Trzeba zawrócić” haha!! Panie Mateuszu, widzę, że humor pana nie opuścił pomimo, iż kompan podróży pana „olał”. Pozdrawiam.
    O mały włos byłbym w tym roku w okolicach Kasiny W., więc możliwe, że też bym tam pospacerował, ale nie wypaliło, więc tym bardziej dziękuję za foty i texty.

    • Mateusz pisze:

      Kompan stwierdził, że to za mały pagórek dla niego 😀 A ja miałem wolne i pospacerowałem w ciszy 🙂 Specjalnie widokowo nie jest, ale jest za to całkiem spokojnie 🙂

  • Irek F pisze:

    Sami robimy KGP i po powrocie z Lackowej widać, że Lubomir ciekawszy i to o wiele. Jakieś 50-100m od szczytu w stronę Chełmu jest piękna polana z mega, ale to mega widokami. W Sudetach niektóre szczyty wyglądają podobnie jeśli chodzi o widoki, a tu choć pod górkę jest 🙂

    A ja zapraszam do mich fotek, jeszcze bez opisów 🙂

    https://www.facebook.com/ireneusz.fornalik/media_set?set=a.1231109436922268&type=3&pnref=story

    • Mateusz pisze:

      Super zdjęcia! 🙂 Widzę, że konkretnie zapełniacie listę 🙂 Nam zostało jeszcze parę ciekawych szczytów, a później zostanie już takie typowe „odhaczanie”.

  • Andy pisze:

    Odwiedziłem Lubomir w październiku 2015. Ja akurat szedłem z Myślenic szlakiem przez Kudłacze na Lubomir, a później z powrotem do Myślenic. Bardzo fajny klimat mają te rejony. W pobliżu znajduje się szczyt Kamiennik, który wytypowałem sobie (oceną wzrokową 🙂 ) na jedną z kolejnych wycieczek.

    • Mateusz pisze:

      Ja wybrałem Kasinę Wielką i to w zasadzie nie wiem dlaczego. Coś tam poczytałem w internecie, no i dystans wynosił ponad 20 km, więc chciałem zrobić sobie fajny spacer. Kilka miejsc na trasie super, a przy słonecznej pogodzie byłoby jeszcze ładniej. No a szczyt to raczej dla celów dokumentacyjnych 🙂

  • Jan pisze:

    Fajne widoki, mam sentyment do tego miejsca, po pochodzę z okolicznej wioski i na Lubomirze byłem chyba już kilkanaście razy 😉

    • Mateusz pisze:

      Fajne tereny, chociaż sam Lubomir jest jaki jest – zalesiony. Otoczenie za to naprawdę przyjemne, bo ja akurat lubię widok tych wszystkich polan, pól czy miejscowości w dolinach 🙂 Pozdrawiam!

Zostaw komentarz

×