Skip to main content

Wejść na Kazbek?  Przez długi czas nie myślałem o tym nawet w snach. Do czasu

Moja przygoda z górami zaczęła się zupełnie klasycznie. Znajomy zabrał mnie w Bieszczady i mimo, że ledwo wtedy tamtejszą trasę zmordowałem, to wkręciłem się w całe to wędrowanie. Szybko postanowiłem nadrobić te 24 lata zaległości w górskim łazikowaniu i dałem się porwać wszystkim okolicznym pasmom górskim. Efektem tej fascynacji stał się ten właśnie blog. W końcu jednak zapragnąłem czegoś więcej.

To była zima. Chyba jakoś przełom roku. Sam nawet nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale zdecydowałem, że… ruszam na pięciotysięcznik. Że to ten moment w moim życiu, w którym chcę wejść na jakiś wielki, pokryty wiecznym śniegiem i lodowcami pagór. Oczywiście nie od razu, trzeba było się do tego przygotować, ale ta tląca się w mojej głowie myśl motywowała mnie do zupełnie szalonych rzeczy. Na przykład do biegania.

Początki nie były łatwe, a niekiedy nawet się zastanawiałem, czy te moje płuca w ogóle działają. Wysiłek w końcu jednak wszedł mi w krew. Ruszałem się, gdy padało, wiało, a nawet wtedy, kiedy warunki były zupełnie normalne. W końcu Kazbek nie tylko rozpalał moją wyobraźnie, ale powodował masę rozterek. Nigdy przecież wcześniej nie porywałem się na coś takiego. Co oznacza dobre przygotowanie? Gdzie jest ta granica między przeciętną wydolnością, a taką wystarczającą?

Zastanawiałem się niekiedy, czy to na pewno dla mnie, ale znałem swoją psychikę. Wiedziałem, że będę się zadręczał takimi pytaniami. Skoro miałem więc lecieć w sierpniu, to bilety kupiłem już w lutym. Bez możliwości zwrotu. W końcu wejście na szczyt to jedno, ale przeżycie tej całej przygody, zobaczenie zupełnie innych gór, to ciągle świetna sprawa.

Czas do wyjazdu zleciał szybciej, niż się spodziewałem. Pamiętam natomiast doskonale, kiedy pierwszy raz zobaczyłem Kazbek na własne oczy. Jak tam wejść? Był znacznie bardziej imponujący, niż to  sobie wyobrażałem. Moją relację z tamtej przygody znajdziecie w tekście o Kazbeku, a poniżej film.

Kazbek – mój pierwszy pięciotysięcznik

 

 

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite

 

Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach.W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów.Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

Zostaw komentarz

×