Skip to main content

To była wędrówka inna, niż zwykle

Zazwyczaj dosyć spontanicznie podejmuję decyzje dotyczące górskich wędrówek, ale tym razem miało być trochę inaczej. Czekała mnie kameralna i towarzyska impreza górska, którą można pewnie określić mianem górskiego maratonu pieszego z niespodziankami. Zasady wydają się proste: zbieramy się na miejscu startu i idziemy tam, gdzie nas nogi poniosą. Już  tutaj widać, że nie jest to klasyczna impreza, bo poza miejscem startu i mety, każdy dowolnie określał sobie miejsca, które chciał odwiedzić. Brzmi szalenie?

Być może, ale zapewnia niesamowitą frajdę. Wygrywa bowiem ta osoba, która w czasie limitu czasu, uzbiera największą liczbę punktów. Tak, tak. Nie ma ścigania się do mety, a jest przemierzanie dystansu, pokonywanie przewyższeń czy odwiedzanie ciekawych, bonusowych miejsc. Te wszystkie są odpowiednio punktowane i jeszcze przed samym startem trzeba się zastanowić, na czym nam w czasie przejścia zależy. Czy chcemy odwiedzać nowe miejsca, zdobywając punkty w ten sposób, a może interesuje nas poznanie limitu własnego organizmu.

Wybrałem rozwiązanie mieszane, bo przede wszystkim chciałem się dobrze bawić. Pogoda była rewelacyjna, a w niczym podobnym nie brałem do tej pory udziału. Zależało mi więc na tym, żeby odwiedzić jakieś ładne miejsca. Mimo wszystko i mi udzieliła się chęć rywalizacji, ale rywalizować postanowiłem sam ze sobą. Kto śledzi bloga ten wie, że często narzekałem na swoje buty i ból stóp związany z pokonywaniem szlaków. Chciałem więc wykorzystać tę okazję, aby sprawdzić, jak długi odcinek jestem w stanie pokonać, nim moje stopy powiedzą „dość”.

Jednego dnia na Radziejową i Wysoką

 

 

 

Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami

 

Pochłonęły Cię górskie wędrówki?

Sprawdź mój wyjątkowy przewodnik górski

Przydatne? Dzięki za napiwek!

Postaw kawę

Dołącz do Patronów

Wspieraj na Patronite

 

Mateusz Stawarz

Miłośnik machania nogami i kawy we wszystkich postaciach. W 2015 roku założyłem tego bloga – Zieloni w podróży. Chwile później swoimi przygodami postanowiłem dzielić się również w formie filmów. Dlaczego akurat „Zieloni w podróży”? To proste. Kiedy lata temu rozpoczynałem swoją turystyczną przygodę z kolegą, o wędrówkach nie mieliśmy zielonego pojęcia.

Zostaw komentarz

×