GSS 2.0 to długodystansowy szlak przez Sudety, który stanowić ma alternatywę dla Głównego Szlaku Sudeckiego
Czym jest GSS 2.0? To długodystansowy szlak, który w założeniu ma popularyzować Sudety, jednocześnie stanowiąc alternatywę dla Głównego Szlaku Sudeckiego (w skrócie: GSS). To oddolna inicjatywa non-profit, pozwalająca turystom nie tylko odkryć nowe miejsca w polskich górach, ale też zmierzyć się z kilkunastodniowym wyzwaniem. Przygoda na GSS 2.0 ma odpowiadać temu, co turyści mogą odnaleźć na najdłuższym i najpopularniejszym szlaku długodystansowym w Polsce, czyli na Głównym Szlaku Beskidzkim.
Trasa poprowadzona została po już istniejących szlakach, ma długość przekraczającą 500 kilometrów, a w tym czasie pokonać trzeba ponad 20 000 metrów przewyższenia. Wszystko to w towarzystwie znanych atrakcji, jak Masyw Śnieżnika, Góry Stołowe, Rudawy Janowickie, czy Karkonosze, ale też w otoczeniu cichych i pustych ścieżek Gór Złotych czy Bystrzyckich.
Mapa GSS 2.0 w serwisie Poltrax
Dlaczego GSS 2.0?
Pomysłodawcą GSS 2.0 jest górski pasjonat i miłośnik Sudetów – Stanisław Zawadzki. To w jego głowie powstał pomysł, by przez Sudety poprowadzić trasę, która mogłaby konkurować pod względem popularności i atrakcyjności z Głównym Szlakiem Beskidzkim. To właśnie ten szlak turyści darzą szczególną sympatią, a co roku ku przygodzie związanej z jego przejściem ruszają ich tysiące. Staszek uznał więc, że Sudety też zasługują na odrobinę miłości, zwłaszcza że tamtejsze pasma bywają nie tylko bardzo różnorodne, ale pochwalić się mogą również niezwykłym bogactwem historycznym.
Na Śnieżniku
Oczywiście długodystansowe szlaki w Sudetach istnieją, a ich najbardziej znanym przedstawicielem jest zapewne Główny Szlak Sudecki. Nie tak długi, jak jego beskidzki kuzyn, ale też przede wszystkim chyba nie tak atrakcyjny. Wytyczano go w latach, w których niestety nie wszędzie w Sudetach można było dotrzeć, przez co jego niekiedy wymuszony przebieg omija kilka ważnych i popularnych miejsc. Wielu turystów wymienia jako wady również fakt, że sporo długich odcinków to niezbyt ciekawy i męczący asfalt.
GSS 2.0 to nie tylko popularne miejsca, ale także masa cichych i spokojnych miejsc
Dlatego też celem GSS 2.0 nie jest zastąpienie tego historycznego szlaku, a stworzenie turystom alternatywy, zwłaszcza jeśli interesuje ich kilkunastodniowe przejście z plecakiem przez Sudety. Oficjalną stronę projektu GSS 2.0 znajdziecie pod wskazanym linkiem. Tam również możecie zapoznać się z trasą, ciekawostkami, czy krótkimi wskazówkami dotyczącymi szlaku. Są tam wszystkie informacje, które pomogą wam się przygotować do marszu. Co więcej, za pokonanie szlaku przewidziane są pamiątkowe odznaki, a sam szlak pokonywać można na raty, np. w czasie weekendów.
Radkowskie Skały to jedno z moich ulubionych miejsc na szlaku
Jako człowiek, który jako pierwszy zmierzył się z wyzwaniem, zostawiam wam garść porad oraz opisy każdego z odcinków na szlaku z uwzględnieniem tego, co w czasie tej przygody czułem. Co zabrać na szlak długodystansowy i jak moje wybory sprawdziły się w czasie marszu? W podlinkowanym tekście znajdziecie moją kompletną listę sprzętu.
Tam również wskazuję nie tylko to, co ze sobą miałem, ale także dlaczego dokonałem konkretnych wyborów. Jeśli zamierzacie ruszyć w kilkunastodniową wycieczkę po polskich górach, to być może ten tekst pomoże wam ostatecznie dokonać wyboru niesionego ze sobą ekwipunku. Moje doświadczenia śmiało możecie też przełożyć na przejścia Głównym Szlakiem Beskidzkim. Dystans oraz baza turystyczna są w obu przypadkach bardzo podobne.
W jakie miejsca zaprowadzi nas GSS 2.0?
Poniżej natomiast znajdziecie listę wszystkich wpisów z mojego przejścia szlaku. W każdym z nich umieściłem również mapę odcinka oraz film. Szlak rozpocząłem w Bardzie, do którego dojazd komunikacją publiczną nie stanowi najmniejszego problemu. Kolejnego dnia rano wyruszyłem w trasę, a pierwszym pasmem górskim w czasie mojej wędrówki przez Sudety były Góry Bystrzyckie z Kłodzką i Szeroką Górą na czele. Etap wprowadzający minął bezproblemowo i tak znalazłem się w Górach Złotych, kolejną noc spędzając w Złotym Stoku.
Kolejne dni okazały się dosyć wymagające pod względem logistycznym, więc obfite zakupy ledwo zmieściłem w plecaku. Marsz przez Góry Złote był naprawdę przyjemny, bo większe grupy turystów spotkałem w okolicach Borówkowej, gdzie znajduje się bardzo ciekawa wieża widokowa, a także na Przełęczy Lądeckiej. Dzień kończyłem w Nowym Gierałtowie, gdzie przygotowywałem się mentalnie do kolejnego, wymagającego odcinka.
Aż chce się maszerować. Gdzieś w Górach Bystrzyckich
O świcie ruszyłem w stronę Śnieżnika, mając przed sobą około 37 km trasy i blisko 1800 metrów do pokonania w pionie. Pierwszych turystów spotkałem dopiero w okolicach Kowadła i po ponad 10 godzinach niemal kompletnej samotności, znalazłem się w schronisku. Kolejne dni to łatwy etap do Międzylesia, a następnie bardzo przyjemne dwa dni w Górach Bystrzyckich. Poza niesamowitą pustką i ciszą, na wzmiankę zasługują dwie, widokowe wieże na szczytach Czerńca i Jagodnej. Kolejne dni to marsz w stronę Gór Stołowych, bo trudno wyobrazić sobie szlak długodystansowy przez Sudety, który to pasmo by pomijał. Niesamowite krajobrazy i formacje skalne naprawdę robią wrażenie.
Następnym pasmem górskim na trasie mojego przejścia były Góry Sowie, ale zanim odwiedziłem między innymi Kalnicę czy Wielką Sowę, wybrałem się jeszcze na zwiedzanie Twierdzy Srebrna Góra. To naprawdę wyjątkowa atrakcja, a GSS 2.0 prowadzi w zasadzie wzdłuż jej murów. W Górach Sowich, po 10 dniach marszu, straciłem szczęście do pogody, ale nawet deszcz i kałuże nie były w stanie popsuć mi frajdy płynącej z marszu.
Góry Stołowe witały mnie w taki sposób
Szczególnie dobrze bawiłem się w Górach Kamiennych, bo tamtejsze strome i osławione podejścia były czymś, czego naprawdę się nie spodziewałem. Ostatecznie ruszyłem w stronę wschodniej części Karkonoszy, a dzień spędzony w Rudawach Janowickich, to jedno z moich przyjemniejszych wspomnień w czasie całej wędrówki. Na koniec czekało mnie przejście przez Kotlinę Jeleniogórską, by dotrzeć do Karpacza. Wiele sobie obiecywałem po Karkonoszach, ale czegoś takiego, to nawet ja się nie spodziewałem. Na zakończenie natomiast pozostał mi łagodny i bardzo relaksujący odcinek przez Góry Izerskie. W taki oto sposób, po osiemnastu dniach wędrówki, znalazłem się w Czerniawie-Zdroju. Mecie całego projektu.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami
Przydatne? Dzięki za napiwek!
Postaw kawęDołącz do Patronów
Wspieraj na Patronite