Jak się przygotować do zimowej wędrówki po górach? Co spakować zimą do plecaka?
Jak się przygotować do wyjścia w góry zimą? Co ubrać w zimie? Te pytania pojawiają się za każdym razem, gdy szczyty przykryje choćby cienka warstwa śniegu. Nie ma się czemu natomiast dziwić, bo turystyka górska przeżywa w ostatnich latach okres rozkwitu. Zimowe warunki natomiast wymagają od piechurów lepszego przygotowania, tak aby wędrówki były przede wszystkim bezpieczne. W tym wpisie opowiem wam więc trochę o tym, na co zwrócić uwagę, jeśli jesteście początkującymi turystami, a chcielibyście spróbować wreszcie zimowych wędrówek. Jeśli ktokolwiek z was wyciągnie coś z tego tekstu dla siebie, to będzie wspaniale.
Oczywiście na pewno o czymś zapomnę, bo tematyka obszerna, ale postaram się skupić na tych najważniejszych zasadach, które każdemu nowicjuszowi się przydadzą. Żeby było trochę przyjemniej i przede wszystkim bezpieczniej. Bo oczywiście góry zimą stanowią znacznie większe wyzwanie, niż latem, ale nie jest przecież tak, że każdy wypad kończy się zgonem.
BANAŁY NA POCZĄTEK
Od czego zacząć? Wcale nie od zakupów sprzętu, o nie! Nie będziemy dzisiaj rozbijać skarbonek, chociaż o sprzęcie też później coś będzie. Bez pewnych inwestycji się nie obejdzie. Zacząć należy od rozsądku, a ten podpowiada, że jeżeli dopiero zaczynamy przygodę z zimowymi wędrówkami, to wyższe partie Tatr mogą poczekać. To wyjątkowy rejon wśród polskich pasm, który po prostu wymaga większego doświadczenia i umiejętności. To oczywiście nie znaczy, żeby Tatry całkowicie pomijać, a skąd. Po prostu na początku trzeba będzie sobie pewne miejsca odpuścić. Ja wiem, że wszyscy marzą o Rysach, ale te nigdzie nie uciekną, naprawdę.
Tatry zimą
ZIMNO I CIEMNO
Na początku trzeba przyswoić sobie kilka banałów, które już na pewno wszyscy znamy. Natomiast natura ludzka jest często taka, że dopóki sami nie zaliczymy upadku na lodzie, albo niemal nie odmrozimy palców, to jakoś to do nas nie dociera. W końcu w zimie, w górach zwłaszcza… jest zimno! Szokujące, wiem, ale kiedy wychodzimy z domu, by coś załatwić, to z góry wiemy, że za chwilę znów znajdziemy się w ciepłym pomieszczeniu. Wychodząc na szlak natomiast, przebywamy na mrozie i wietrze dobrych kilka godzin. No i stojąc pośrodku niczego, jedynym źródłem ciepła może być ruch, albo to, co wyciągniemy z plecaka.
Zimowe wędrówki
Kolejnym banałem jest fakt, że zimowe dni są krótkie. Pod koniec grudnia słońce widoczne jest przez niecałe 8 godzin, a w czerwcu czy lipcu prawie 17. W wakacje więc, nawet jeśli coś pójdzie nie tak, to do tego schroniska jakoś się doczołgamy. A w zimie, kiedy słońce chowa się za horyzont, momentalnie robi się bardzo nieprzyjemnie.
Zimowy zachód słońca
Zamiast więc relaksującej wycieczki, znajdziemy się w dosyć nieciekawej sytuacji. Niby banały, ale co roku znajdują się osoby, nie wiedzieć czemu głównie nad Morskim Okiem, które zaskoczył zmrok.
GÓRY ZIMĄ – JAK SIĘ PRZYGOTOWAĆ?
Sprawdzenie prognozy pogody to oczywistość. Warto natomiast zwrócić szczególną uwagę również na siłę i kierunek wiatru. Wiatr nie tylko przeszkadza w maszerowaniu, ale nawiewa śnieg, zasypuje ślady, a przede wszystkim znacząco obniża temperaturę odczuwalną. Minus pięć stopni na termometrze i wiatr wiejący z prędkością 60 km/h sprawiają, że temperatura odczuwalna wynosi rozkoszne -16. Już nie wspomnę o tych drobinach lodu, które delikatnie muskają twarz. No niefajnie.
Wiatr zimą bywa szczególnie dokuczliwy
Poza pogodą należy również sprawdzić warunki. Bo warunki, a pogoda, to dwie różne rzeczy. W lecie machamy często na to ręką, bo co najwyżej wywalimy się w błocie. W zimie jednak koniecznie musimy poświęcić na to chwilę. Pogoda może być piękna, słoneczko i zero wiatru, ale cały ostatni tydzień padał śnieg i wiał mocny wiatr. W efekcie pójdziemy na szlak, spodziewając się spaceru, a będziemy musieli torować w śniegu po pas. Albo odwrotnie – wiatr wywieje śnieg, szlaki będą pokryte warstwą lodu i w najlepszym przypadku wybijecie sobie zęby. Szczególnie pomocne mogą się okazać serwisy windy.com oraz mountain-forecast.com.
Warstwa lodu może utrudniać marsz
Znając warunki, możemy dostosować naszą trasę, zmienić ją, lub skrócić. Albo w ogóle zrezygnować, jeśli zagrożenie lawinowe będzie wysokie. Informacje o warunkach znajdziemy przede wszystkim na stronach TOPRU I GOPRU, parków narodowych, ale też na grupach górskich, gdzie inni turyści chętnie dzielą się zdjęciami i opisami. Może tylko pamiętajcie, że warunki zmieniają się szybko i takie zdjęcie sprzed tygodnia nic wam już nie powie.
RATOWNIK TEŻ CZŁOWIEK
„No dobra Mateusz, wszystko fajnie, ale jak będzie źle, to wezwę sobie GOPR!” To nie takie proste. Nie dlatego, że nas, turystów, nie lubią. Ale kiedy najczęściej wzywa się pomoc? Kiedy jest źle i czujemy, że nasz kolejny prezent urodzinowy może mieć już postać znicza. A jak już jest źle, to pewnie koszmarnie wieje, pada, widoczność jest zerowa i ogólnie nad okolicą unosi się zapach zgonu. Nikt w takich warunkach po nas nie przyleci. No a na piechotę może być daleko, pomoc może dotrzeć po paru godzinach, a hipotermia to nic fajnego. Wypadki się zdarzają, czasami się przeliczymy, złamiemy nogę, albo odezwie się niezaleczona kontuzja, ale do wycieczki i tak trzeba przygotować się w taki sposób, żeby w razie problemów dać sobie radę, pomóc komuś innemu, albo żeby chociaż kupić sobie trochę czasu.
Idealna pogoda na wędrówkę
Nie tylko więc w zimie, ale wtedy koniecznie, trzeba zapisać nr alarmowy GOPR i TOPR – 601 100 300 lub 985. Jeśli my nie będziemy potrzebować pomocy, to może w czasie marszu spotkamy jakiegoś nieszczęśnika, który pomocy będzie wymagał. Warto również zainstalować aplikację „RATUNEK”, która ułatwi ratownikom zlokalizowanie naszego zmarzniętego ciała, zanim zrobią to wilki.
O czym pamiętać przed wyjściem w góry zimą? A no nie warto na początku przesadzać z ambicją. Największym problemem w rozpoczynaniu przygody z górami zimą, jest chyba różnorodność warunków. Jeśli trafimy idealnie, to nasze czasy przejścia mogą być nawet krótsze, niż w lecie. No i to może budować nasze ego i złudne przekonanie, że jesteśmy nowym Wielickim. Kolejny wypad zlekceważymy, dostaniemy po tyłku, po dziesięciu godzinach walki z kopnym śniegiem ledwo dotrzemy do schroniska i będziemy przeklinać los. Wybieranie więc łatwiejszych celów, to dobra metoda, żeby na początku sprawdzić w ogóle, czy nam się chodzenie po górach zimą spodoba, czy czegoś nie przeoczyliśmy i czy nie mamy braków sprzętowych.
Na Tarnicy w Bieszczadach
Na początek więc warto wybrać coś niższego, najlepiej chętnie odwiedzanego też przez inne osoby. Krótszy szlak nie będzie tak wymagający, a najpopularniejsze ścieżki już chwilę po opadach śniegu są zazwyczaj przedeptane, co ułatwia znacząco marsz. W takich miejscach łatwiej też spotkać innych turystów. Jeśli dodatkowo na wybranym przez nasz szlaku znajduje się schronisko, to już w ogóle wspaniale, bo gdyby warunki okazały się bardziej surowe, niż się spodziewaliśmy, to można się tam schronić, ale też zagrzać i napić czegoś ciepłego przed powrotem. Dzięki temu, w czasie początkowych wypadów zimą, możemy czuć się nieco pewniej, zdobyć trochę doświadczenia i zobaczyć, jak to wszystko w ogóle wygląda. W końcu pasma górskie w Polsce są różnorodne i różnych warunków możemy tam oczekiwać
Wycieczki do schronisk to niezły pomysł na zimowy start
Wybieranie łatwiejszych wycieczek pozwala też uwinąć się z trasą przed zmrokiem, a w dodatku zostawia też niezbędny zapas czasu. Zimą koniecznie trzeba go uwzględniać, bo zaplanowane 6 godzin może się zamienić w 10, a wtedy pojawi się kłopot. Warto więc rozważyć na początek proste trasy z punktu A, do punktu B. Dobrym pomysłem jest na pewno wybieranie się na szlak z kimś innym, bo towarzystwo pozwala przemierzać szlaki trochę bezpieczniej. Poinformowanie kogoś bliskiego, gdzie się wybieracie i ile mniej więcej to zajmie, też nie jest głupim pomysłem.
Warunki bywają łaskawe
A CO MI PO MAPIE W TEJ ZAMIECI?
Trzeba też pamiętać o tym, że w górach zimą zdecydowanie trudniej zachować dobry kierunek marszu. No i trudno się dziwić, bo w pozostałych porach roku mamy często szeroką ścieżkę i niekiedy nawet nie musimy zerkać na oznaczenia namalowane na drzewach czy kamieniach. I w zimie na popularnych szlakach, przy dobrych warunkach, taką autostradę też znajdziemy.
W drodze na Halę Gąsienicową
Tyle że przygotowanym trzeba być właśnie na te gorsze sytuacje, kiedy ścieżki nie będzie. Szczególną ostrożność trzeba zachować wtedy, kiedy pogoda zaczyna się zmieniać. Niskie chmury i mocny wiatr wzbijający śnieg w powietrze, mogą ograniczyć widoczność do kilkunastu metrów. Z zasypanymi śladami łatwo o zabłądzenie, zwłaszcza na otwartym, pozbawionym punktów odniesienia terenie. Uwierzcie na słowo, jeśli tego jeszcze je przeżyliście, ale nawet banalne odcinki, w warunkach całkowitej mgły i zamieci, powodują dziwne i niepokojące odczucia.
Dokąd teraz?
Co wtedy? A no w idealnym świecie każdy z nas umiałby ustalić swoją pozycję, posługiwać się kompasem, maszerować na azymut itd. Takie umiejętności zdecydowanie warto posiadać, ale w idealnym świecie nie żyjemy, a ratować się trzeba. Pierwszą pomocą w takiej sytuacji będzie np. zegarek, który posiada możliwość nawigowania według zaplanowanej wcześniej trasy. Dzięki temu wiemy, przynajmniej ogólnie, gdzie jesteśmy i w którym kierunku iść.
Trasa przejścia
Zegarek to bardzo wygodne rozwiązanie, ale kosztowne, a mieliśmy nie rozbijać skarbonki. Co wtedy? Sprawny, naładowany telefon z mapami offline. Offline, czyli takimi, które nie wymagają zasięgu do działania, a jedynie włączonej lokalizacji. Najpopularniejsze to mapy.cz, te są darmowe, oraz nasza mapa-turystyczna.pl. Tam miesięczny dostęp do map offline kosztował niedawno około 8 zł, więc też tyle, co nic. Wybierzcie tę, którą najwygodniej wam obsługiwać. Przed wypadem pobieramy interesujący nas fragment mapy, a następnie nawet bez zasięgu będziemy mogli wyświetlić naszą pozycję na mapie i skorelować ją z przebiegiem szlaku. To zawsze ułatwia orientację i pomaga dotrzeć choćby do granicy lasu, gdzie wiatr może nie zasypał wszystkich śladów, i gdzie łatwiej będzie nam odnaleźć oznaczenia na drzewie. Pamiętajcie też o tym, że w niektórych pasmach warianty zimowe nie będą się pokrywać z tym, co macie na mapie, natomiast takie przypadki dotyczą głównie Tatr.
Pozycja na mapie w czasie rzeczywistym
W internecie znajdziemy również informacje o tym, jakie szlaki bywają w zimie całkowicie zamknięte, jak np. Perć Akademików na Babią Górę. Zorientujcie się więc w warunkach panujących w danym terenie i sprawdźcie też zagrożenie lawinowe. Nawet tak oklepana trasa jak asfalt do Morskiego Oka, może stać się za sprawą Żlebu Żandarmerii miejscem problemów. W skrócie: bądźcie na początku ostrożni i rozsądni. Przede wszystkim właśnie ze względu na zmienność warunków. No a jeżeli warunki i prognozy są bardzo niekorzystne, no to po prostu idźcie na grzańca.
W czasie wędrówki
CO ZABRAĆ W GÓRY ZIMĄ?
Początki zimowej turystyki górskiej nie są łatwe, bo samo kompletowanie sprzętu może być problematyczne. Co więc zabrać w góry zimą? Jak się ubrać? Wydawałoby się, że skoro zimą jest zimno, to ubrać należy się ciepło, ale to nie do końca prawda. Ubrać należy się odpowiednio, czyli przede wszystkim warstwowo, „na cebulkę”. Latem to również świetna praktyka, ale to zimą właśnie trzeba będzie się nieco bardziej polubić z żonglowaniem ciuchami.
Idąc bowiem na szczyt, w czasie podejścia łatwo się przegrzać i spocić. Ważne więc, żeby nie zakładać na siebie całej szafy ubrań, a jeśli to już zrobiliśmy, to zdjąć zbędne warstwy i wrzucić je do plecaka. Spoceni narażamy się na szybsze wychłodzenie, kiedy ponad granicą lasu zrobimy sobie przerwę. No i mokre plecy zimą to zdecydowanie nic miłego. Z kolei w czasie postojów, albo mniej intensywnego wysiłku, ponownie wyciągamy z plecaka ciuchy i w ten sposób regulujemy termikę. I tak niekiedy kilka razy w czasie wycieczki. Bywa to niekiedy uciążliwe, ale to dobra metoda, żeby względnie komfortowo wędrować zimą.
W czasie podejścia
W uproszczeniu warstw powinno być trzy. Na pierwszą warstwę należy wybrać coś termoaktywnego, a czy to będzie wykonane z wełny merino, czy z włókien syntetycznych, to już kwestia waszych upodobań i budżetu. Jeżeli nie jest przesadnie zimno, to już taka koszulka termoaktywna zapewnia mi odpowiednią termikę w czasie podejścia. Odradzam natomiast bawełniane koszulki, bo bardzo słabo oddają wilgoć i szybko robią się mokre.
Jeśli jest zimno, albo robimy sobie przerwę, to fajnie się czymś dogrzać. No i tutaj do gry wchodzi warstwa termiczna, ta środkowa. To może być polar, bluza streczowa, kurtka puchowa czy kurtki wypełnione syntetykami, np. primaloftem. Albo może to być kombinacja tych wszystkich rzeczy.
Ubiór warstwowy to ważny aspekt górskich wędrówek
Polar, to może i nie najlepsza, ale budżetowa opcja na start, zwłaszcza ze pewnie macie go już w szafie. Do plecaka jednak koniecznie spakujcie coś dodatkowego. To może być kolejny polar, albo nawet dwa, cokolwiek, bo najgorsze, co się stanie, to po prostu będziecie je niepotrzebnie nosić. No, a jeśli się okaże, że należycie do tych szybko marznących, to sobie później sami podziękujecie.
Ostatnia warstwa, to ta zewnętrzna, która w założeniu ma nas chronić przed warunkami, czyli wiatrem, śniegiem i niemiłymi komentarzami na grupach górskich. W skrócie: kurtka. Jaką kurtkę wybrać? Przede wszystkim ładną! Nie po to wydaje się tyle pieniędzy, żeby kiepsko na zdjęciach wyglądać. No a tak zupełnie serio, to tutaj musicie zdać się trochę na siebie, bo zależy to też od waszych preferencji.
Mój ulubiony softshell
Różne są bowiem potrzeby i metody kompletowania sprzętu. Ja na przykład w zimie używam dokładnie tych samych kurtek, co… w lecie. Jeśli nie pada śnieg, to zakładam cienki softshell. Jeśli jest zimno, to wrzucam pod tę kurtkę polar, albo kurtkę docieplającą. No a jeśli warunki są trudniejsze, to zabieram jeszcze kurtkę membranową, dokładnie tę samą, która chroni mnie w sezonie przed deszczem. I też jest to najzwyklejsza, najcieńsza membrana, bez jakiejkolwiek ociepliny, a jest na tyle obszerna, że zimą spokojnie zmieszczę pod nią pół szafy.
Kurtka membranowa sprawdza się też zimą
To jest mój sposób na ubiór, bo łatwo mi wtedy warstwą środkową regulować temperaturę. Wy natomiast możecie potrzebować czegoś innego, a to znów przywodzi na myśl te banały z początku, które mówią, by zacząć od łatwych wędrówek. Zobaczycie, czy wasz dotychczasowy ekwipunek się wam sprawdza.
Mówiłem, że nie będziemy w tym odcinku rozbijać skarbonki, no i zimą wędruję w dokładnie w tych samych spodniach, co w lecie. To zwykłe spodnie sofsthellowe. Jeżeli jest zimno, to po prostu jako pierwszą warstwę stosuje getry termoaktywne. Jeśli więc macie już spodnie trekkingowe, a trudno byłoby wam chodzić po szlakach bez nich, to może zamiast szukać nowych, sprawcie sobie na początek jakieś ciepłe getry. Mają one też taki plus, że można sobie w nich śmigać po schroniskach czy kiepsko ogrzewanych agroturystykach i jest miło.
Chusta przydaje się zawsze
Jak jeszcze zadbać o termikę? A no czapkę bezwzględnie trzeba mieć, na pewno wiecie, i też polecałbym materiały oddychające. Fajnym uzupełnieniem jest chusta wielofunkcyjna, bo ta przydaje się w zasadzie o każdej porze roku. Awaryjnie zrobicie z niej czapkę, w lecie ochroni was przed upałem, jeśli nie macie nic innego, a i jako pospolity szal się sprawdzi. Pewnym zamiennikiem może być też kominiarka, jeśli spodziewacie się dużego mrozu, wiatru, albo wybieracie się do pewnej doliny i nie chcecie być rozpoznani.
Rękawiczki to też oczywistość, polecam zabierać dwie pary. Pierwszym wyborem są linery, czyli po prostu cienkie rękawiczki z przeróżnych materiałów, od merino, po syntetyki. Jeśli nie jest zbyt mroźno, to są one wystarczające, a w dodatku łatwiej wtedy obsługiwać aparat czy telefon. Druga para to już takie typowe, grubsze, wodoodporne rękawice, gdyby zrobiło się zimno, przyszło mi się bawić w śniegu, lub lepić bałwana. Drugą warstwę mogą też stanowić łapawice.
W tych samych spodniach śmigam po szlakach w lecie
Co ze skarpetkami? No zdecydowanie zabierzcie. Jeśli macie już jakieś trekkingowe, to pewnie się nadadzą. Wybierzcie te cieplejsze, ja zawsze biorę ze sobą trzy pary. Pierwszą mam na stopach, drugą w razie chłodu, a trzecia jest awaryjna, na wypadek koszmarnego mrozu, przemoczenia stóp, wpadnięcia do potoku czy innych dziwnych zdarzeń. Wełna czy syntetyk? Zależy co lubicie, albo co już macie.
Teraz bardzo niechętnie, ale wspomnę też o butach. Warto je mieć. Niechętnie, bo to zawsze temat rzeka i można by o tym długo gadać. Ale załóżmy dalej, że nie chcecie rozbijać skarbonki. Wtedy więc z większym lub mniejszym powodzeniem można wykorzystać to obuwie, którym dysponujecie, jeśli jest to jakiś model wysoki, powiedzmy o przeznaczeniu wielosezonowym. Jeśli jest wodoodporny, to super, jeśli nie, to koniecznie go zaimpregnujcie. Natomiast, zanim zaczniecie podbijać zimowe szlaki, to wybierzcie się najpierw na krótką wędrówkę, żeby w ogóle zobaczyć, czy wam będzie w nich ciepło i nie będą przemakać. Jeśli będzie ciepło i nie będą przemakać – wspaniale!
A jeśli się nie sprawdzą, trzeba będzie kupić nowe. Zresztą jeśli w zimowe wędrówki się wkręcicie, to pewnie i tak będziecie po czasie chcieli kupić coś bardziej odpowiedniego, np. bardziej sztywnego, żeby mieć w przyszłości możliwość założenia raków itd.
Uszba i Elbrus
Czy raki i raczki to to samo?
Czy warto od razu kupić raki? Otóż niekoniecznie, zwłaszcza na początku, jeżeli odpuszczamy sobie wyższe partie Tatr. Mieliśmy w końcu nie rozbijać skarbonek, a to kolejny koszt. Zdecydowanie warto jednak mieć raczki. Wertowałem Internet i wiem, że nie wszyscy kojarzą, że to nie jest zdrobnienie słowa raki. To nie tak, jak Mateusz i Mati, że można używać zamiennie. I to bardzo ważne, bo na grupach górskich zaobserwowałem dosyć niepokojący trend, by wybierać się wysoko w Tatry w raczkach. To zupełnie inny sprzęt.
Raki to nie raczki
Raki wyglądają tak, mają więcej długich zębów, w dodatku są znacznie sztywniejsze. Jeśli chcecie wychodzić powyżej tatrzańskich schronisk, będą one niezbędne. No ale wtedy i czekan trzeba mieć, kask, sztywniejsze buty i w ogóle wielu rzeczy trzeba się nauczyć, najlepiej udając się na jakiś kurs. Zimowe chodzenie w wyższych partiach Tatr różni się tak bardzo od beskidzkich wędrówek, że celowo nawet ten temat w tym wpisie pomijam.
Raczki sprawdzą się w niezbyt wymagającym terenie
Raczki z kolei wyglądają tak i jest to sprzęt, który świetnie sprawdzi się właśnie w niższych partiach i przy mniejszym nachyleniu terenu. One też występują w różnej formie, ale wydaje mi się, że jeśli już będziecie jakieś kupować, to właśnie takie z licznymi zębami. Nie ważą dużo, nie zajmują zbyt wiele miejsca, łatwo się je zakłada, pasują do każdego obuwia i radzą sobie nieźle w niewymagającym terenie. Na początku więc warto sprawić sobie raczki, a na raki przyjdzie czas, jeśli chodzenie po górach zimą się wam w ogóle spodoba i będziecie chcieli ruszyć gdzieś wyżej. W takich przykładowo Beskidach, Bieszczadach, Pieninach, czy niżej w Tatrach, na początek wystarczą i ułatwią marsz. No, chyba ze warunki będą wyjątkowo podłe.
Co zabrać zimą w góry? Na pewno dobry humor
Co jeszcze spakować zimą wybierając się w góry? Stuptuty, czyli po prostu ochraniacze, które chronią wnętrze buta przed śniegiem. Śnieg w bucie to nic miłego. No i tak podsumowując na szybko, reszta rzeczy to w zasadzie i tak to, co zabieramy na wycieczki w lecie. Jeśli używacie kijków, to je zabierzcie, jeśli nie używacie okularów przeciwsłonecznych, to zimą zacznijcie, a i jakiś krem z filtrem też się przyda. Do plecaka koniecznie spakujcie dodatkowe, ciepłe ubrania oraz zapasowe rękawiczki i skarpetki. W czasie wędrówki coś trzeba pić, no i żeby to nie zamarzło, zabierzcie jakiś termos. Napicie się czegoś ciepłego w czasie wycieczki jest też po prostu przyjemne.
Ciepły napój to miły akcent zimowych wycieczek w góry
Ważne jest też źródło światła. Ja zabieram czołówkę również w sezonie letnim, więc to może dla mnie oczywiste, ale jeśli tego nie robicie, to zimą koniecznie ją spakujcie. Upewnijcie się, że w apteczce macie folię NRC, a ja zimą wrzucam tam jeszcze ogrzewacze chemiczne. Nie są drogie, a mogą się przydać. Reszta rzeczy, to faktycznie to, co w plecaku nosi się również w wakacje, jak telefon, może powerbank czy jedzenie. Ale to oczywistości.
Bieszczady zimą
Na pewno o czymś zapomniałem, więc mnie poprawcie w komentarzach, ale resztę rzeczy, jak raki, czy czekan, dokupicie sobie z czasem, jeśli zimowe wędrówki wam się spodobają. Nie wspomniałem też o rakietach śnieżnych, ale te są drogie i jeśli w górach będziecie od święta, to lepiej je wypożyczać. Bądźcie rozsądni, upewnijcie się, że wszystko macie, sprawdźcie warunki i w drogę! Powodzenia, udanych wędrówek.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami