Co zabrać na górską wycieczkę? Odpowiedź może nie być oczywista.
Uwaga — będzie kontrowersyjnie. Dzisiaj zajmę się kwestią odpowiedniego sprzętu, który należy zabrać ze sobą na szlak. Co jest niezbędne do górskiej wędrówki? To zależy, bo na dobrą sprawę to… nic. I zanim się bardzo słusznie oburzysz, to dodam, że nie sposób przecież porównać szlaku na Rysy, do asfaltowej drogi nad Morskie Oko, gdzie przecież śmiało można iść w sandałach.
Część turystów nie ma przecież ambicji zdobywania szczytów, a pobyt w górach, często raz do roku, to dla nich głównie relaks z rodziną w dolinach. No i to często właśnie początkujący usłyszą, że jeśli w ogóle chcą zacząć przygodę ze szlakami, to powinni się zapożyczyć u wszystkich znajomych. I pewnie faktycznie w butach za 1000 zł łatwiej pokonuje się metry w drodze na Polanę Chochołowską, a na Krupówkach można liczyć na pożądliwe spojrzenia zawistników, ale przyznaj, że jest to przerost formy nad treścią. Oczywiście działa to też w drugą stronę i w klapkach raczej nie pchałbym się nigdzie wyżej.
Czy droższy sprzęt jest lepszy? Bardzo często tak. Czy będzie ci potrzebny? Bardzo często nie. I żebyśmy się zrozumieli — nie bronię nikogo, kto chodzi w trampkach po szlakach, bo to lekkomyślne narażanie nie tylko swojego życia, ale też nie atakuję nikogo, kto wydaje wypłatę na plecak. Doskonale wiem, że lepszy sprzęt zapewnia większy komfort, dłużej nam służy i gdyby tylko było mnie stać, to taki bym sobie sprawił. Zmierzam tylko do tego, że ważniejszy od ekwipunku jest zdrowy rozsądek. Musisz po prostu wiedzieć, gdzie idziesz i jakie warunki możesz napotkać. Bo przecież jeśli będzie słonecznie i sucho, to nie odczujesz specjalnej różnicy na prostych szlakach. Niestety w górach to nie zawsze reguła, bo wilgotne skały spotkać można nawet przy bezchmurnym niebie, a nagła burza potrafi zamienić wygodną ścieżkę w rwącą rzekę.
Teraz do konkretów. Co zabrać w góry? Ten wpis traktuje o niezbędnym ekwipunku. Nie uważam, żeby kompas, kijki, czy bukłak takim był. Skupię się wyłącznie na tych elementach, które mieć powinieneś, żeby wędrówka była względnie przyjemna, z założeniem, że przypada na okres od ciepłej wiosny, do pogodnej jesieni. Czyli mniej więcej wtedy, kiedy szlaki na nowo ożywają. Żeby sprawnie śmigać po szlakach, trzeba też coś jeść i pić. O tym też trochę będzie. Dla wygody postaram się ująć zagadnienie w kilku kategoriach.
Co musisz zabrać, idąc w góry?
Coś do picia.
To zdecydowanie najważniejsza rzecz i równocześnie najczęściej lekceważona. Nie ma absolutnie żadnego znaczenia, że idziesz tylko „kawałeczek” na Polanę Chochołowską. Woda jest pierwszym, o czym powinieneś pomyśleć ruszając na szlak. Dlaczego? A no pozwól, że zrobię ci krótką powtórkę z biologii. Oczywiście nie jestem żadnym ekspertem, ale kto by się tym przejmował. Zresztą zaufaj mi. Jak mawiał sam Abraham Lincoln — skoro jest w Internecie, to musi być prawdziwe. Nasz organizm potrzebuje energii, zwłaszcza przy poruszaniu nogami. Ale ta energia uwalniana jest w procesie hydrolizy. Bez wody nie ma szans zaistnieć, nawet jeśli zjesz pół plecaka czekoladek.
Odwodniony po prostu nie pójdziesz dalej — pojawi się zniechęcenie, apatia i słabość. Może nawet kojarzysz ten stan, zwalając winę na ogólne zmęczenie, chociaż najprawdopodobniej wystarczyło po prostu więcej pić. Dobrym zwyczajem jest, by zatrzymywać się nawet wtedy, gdy nie jesteś zmęczony, tylko po to, żeby wziąć kilka łyków wody. Jeżeli czekają cię długie wędrówki, to pomyśl o jakichś tabletkach z minerałami i witaminami. Wraz z potem tracimy ich naprawdę sporo — tak przynajmniej gdzieś wyczytałem. Zgodzisz się również, że pół litra, to tyle, co nic. No i na szlaku jest dokładnie tak samo — nie wygłupiaj się i weź dużą butelkę wody. Sam zabieram na całodniowe wycieczki 3 litry płynów i chociaż ciężko się to niesie, to nie uważam tego za zbędny balast.
Coś do jedzenia.
Jeżeli wybierasz się jednodniową wędrówkę, to śmierć z głodu raczej ci nie grozi. Mimo wszystko kiepsko maszeruje się z pustym brzuchem i wypada zabrać coś, co nie tylko dostarczy energii, ale też poprawi morale. Co konkretnie? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi i każdy będzie sugerował coś innego. Jeżeli nie biegasz po szlakach, nie dokonujesz żadnych ekstremalnych przejść, to po prostu weź coś, co lubisz. Niezależnie od tego, czy to pasztet, konserwa, kabanosy, drożdżówka, czy pączki. Bez sensu wypchać plecak czymś, na co nie będziesz miał ochoty. W czasie wysiłku i upału raczej nie dopisuje mi apetyt i nierzadko muszę się zmuszać do jedzenia, dlatego coś smacznego potrafi zrobić różnicę. Niektórzy preferują słodycze, bo te są prostym i szybkim źródłem kalorii. Pamiętaj może tylko, że część pokarmów kiepsko znosi osiem godzin w upale. A i jeszcze jedno — nie żałuj sobie. W górach spala się naprawdę masę kalorii.
Buty.
Temat rzeka. Mógłby istnieć zupełnie odrębny Internet poświęcony temu zagadnieniu. Jakie buty zabrać w góry? To zależy. Musisz odpowiedzieć sobie na parę pytań: gdzie zamierzasz wędrować, jak często, po jakich szlakach, w jakiej pogodzie, no i porze roku. Jeśli w góry jeździsz tylko od święta, nie interesują cię trudne szlaki, a czas spędzasz raczej w dolinach, czy w drodze na niewysokie wzniesienia, to kupowanie drogich butów może być niepotrzebnym wydatkiem. Zwłaszcza, że polskie góry, to nie tylko Tatry. Wiem, że pewnie mi się za to oberwie, ale w niektórych przypadkach prawdopodobnie wystarczą jakieś adidasy z grubszą podeszwą. Musisz mieć jednak świadomość, że stopy po czasie zaczną czuć każdy kamień, że górskie szlaki bywają błotniste, a wiosną i jesienią nierzadko i oblodzone. Dlatego nie jest to optymalny wybór, ale na niewymagającą wycieczkę pewnie wystarczy. Podkreślam — niewymagającą.
Z taką wiedzą będziesz już umiał zdecydować, czy w górach będziesz spędzać coraz więcej czasu, czy jednak nie jest to coś, co cię kręci. A może wcale nie masz ambicji, by mierzyć się z trudniejszymi przejściami i asfalt nad Morskie Oko w zupełności cię satysfakcjonuje. Jeśli jednak chcesz stawiać sobie coraz wyższe cele, to zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie zakup butów trekkingowych — przeznaczonych do pokonywania górskich szlaków. Modeli jest milyjon i dwa, a każdy czymś tam się wyróżnia. Na początek polecałbym chyba klasyczne, wysokie buty ponad kostkę. Oczywiście droższe pewnie będą lepsze, ale znów warto trochę pomyśleć, czy dopłata jest tego warta. Zwłaszcza jeśli dopiero zaczynasz.
Przeszedłem sporo szlaków w zwykłych trekach za jakieś 150 zł i kolejne tysiące ludzi codziennie pokonuje trasy w modelach z podobnej półki cenowej. Oczywiście później w pogoni za mityczną wygodą sprawiłem sobie cztery razy droższe podejściówki, ale wcale nie były cztery razy lepsze, niż poprzednie. Zwróć uwagę przede wszystkim na wygodę i podeszwę. Mimo wszystko choćby tanie buty trekkingowe będą znacznie lepsze niż adidasy, więc te drugie traktuj tylko jako konieczność na prostych ścieżkach.
Plecak.
Nada się jakikolwiek. Byle nie reklamówka czy torebka. A dlaczego nie? No bo się zmęczysz i będzie ci niewygodnie, a ja tak bardzo o ciebie dbam. Wybór plecaka wydaje się prosty, ale wcale tak nie jest. Na początek wystarczy ci ten zwykły, jaki pewnie masz w domu. Byle dało się upchnąć do niego wodę, jedzenie i polar. Potem będą bolały cię ramiona, zwłaszcza po długich przejściach, ale będziesz zadowolony, bo przecież wreszcie byłeś w górach! Jak ci się spodoba, to poszukaj modelu z dobrym systemem nośnym i pasem biodrowymi. Różnica jest kolosalna. Gdybym miał decydować, czy dopłacić do lepszych treków, czy kupić dobry plecak, to zdecydowanie wybrałbym to drugie.
Telefon.
Naładowany. Po prostu. Oczywiście w większości przypadków będzie ci służył do pstrykania zdjęć, ale na wszelki wypadek zapisz sobie numery alarmowe GOPR i TOPR (601 100 300 lub 985). Nawet jeśli tobie nie zdarzy się nigdy wypadek, to może będziesz w stanie pomóc komuś innemu.
Coś, w czym będzie ci ciepło.
Polar, sweter, bluza lub cokolwiek innego. Do znudzenia powtarza się, że pogoda w górach jest zmienna. Po wyjściu z pokoju świeci słońce i jest upalnie? Nie oznacza to absolutnie nic. Na szczycie może bowiem wiać przeraźliwie zimny wiatr. Ewentualnie nim dojdziesz na miejsce pogoda się załamie i będziesz dygotał gdzieś pod drzewem. Nie rób sobie tego i wpakuj do plecaka coś cieplejszego. Tak, w lipcu też, zwłaszcza jeśli zmierzasz na jakiś wysoki szczyt. Oczywiście w niskich pasmach zmiany temperatur nie są tak wielkie, ale po co ryzykować?
Odzież.
Coś, co zakryje goliznę. W lecie jest oczywiście łatwiej i na tym się skupimy. I znów — jeżeli dopiero zaczynasz, to z szafy wyciągnij koszulkę i spodnie. Gotowe. Ja wiem, że jeansy to nie jest idealny wybór, ale za to bardzo budżetowy. Przyzwoitość nakazuje mi to odradzić, ale te kilka dni urlopu jakoś może przeżyjesz. Natomiast jeżeli to całe chodzenie po górach ci się spodoba, to kup spodnie trekkingowe, a bawełnianą koszulkę zamień na termoaktywną. Komfort wędrowania na pewno się wtedy poprawi, nie mówiąc już o tym, że taka odzież zdecydowanie lepiej radzi sobie z wilgocią, np. drobną mżawką. W okresach niestabilnej pogody, a także wiosną i jesienią, skombinuj jakąś kurtkę. Osobiście polecam coś chroniącego przed wiatrem, np. softshell, pod którym znaleźć powinna się warstwa grzejąca, np. wspomniany polar. No i jeśli prognozy nie zachwycają, to wrzuć do plecaka choćby najtańszą pelerynę przeciwdeszczową. W kiosku dostaniesz taką za parę złotych.
Mapa.
W zasadzie wybór wydawnictwa sprowadza się do osobistych preferencji. Najważniejsze, żeby umieć ją czytać i mieć ją pod ręką, zwłaszcza że to koszt kilkunastu złotych. Jeżeli chcesz, wybierz laminowaną — będzie trwalsza. Oczywiście można sięgnąć po różne aplikacje ze szlakami, ale polecałbym traktować to jako uzupełnienie klasycznej, papierowej mapy. Papier bywa zawodny, ale bateria w telefonie bardziej.
Apteczka.
Brzmi poważnie, ale różnie w życiu bywa. Osobiście uważam, że jeśli poobijacie się na tyle, że nie dacie rady już iść, to… apteczka wam i tak nie pomoże. No, ale resztki odpowiedzialności nakazały mi ją tu umieścić, jako coś niezbędnego. Wszelkiego rodzaju otarcia można od razu zdezynfekować, bandaż elastyczny przyda się do usztywnienia nadwyrężonych stawów, a plastry zawsze warto mieć. Do spisu dorzucę jeszcze coś przeciwbólowego oraz lek na biegunkę. Bo wiecie, w górach trudno o komfortową łazienkę.
Coś jeszcze?
No i zabrzmi to szokująco, ale to by było na tyle. Według mnie, a przecież mogę się mylić, to lista tego, co musisz skompletować przed wyjściem na górski szlak, wygląda właśnie tak, jak powyżej. Doprecyzuję jednak, że chodzi mi o poruszanie się po szlakach w polskich górach. Wyrzucamy wszelkie Alpy i Himalaje. Pamiętać również należy, że to takie zupełne minimum. Niezbędnik, który nieźle sprawdzi się w standardowych warunkach i to tylko w szeroko pojętym okresie urlopowym.
Lista rzeczy, bez których da się wędrować po górach, ale które mogą okazać się przydatne, jest chyba jeszcze dłuższa, niż ten powyższy niezbędnik. Tak długa, że wcale nie chce mi się o tym pisać. Bo przecież każdy ma swoje własne upodobania. Weźmy kijki trekkingowe. Używam ich bardzo sporadycznie i to tylko zimą. Natomiast niektórzy nie wyobrażają sobie bez nich wycieczki. Czy są niezbędne? Obiektywnie chyba nie, ale jeżeli ma to ułatwić ci marsz, to śmiało spakuj je do plecaka. Takich rzeczy jest mnóstwo. W lecie warto pamiętać o nakryciu głowy i kremie z mocnym filtrem. Niektórzy preferują noszenie bukłaka, zamiast butelek z wodą.
Inni robią tyle zdjęć, że zabierają powerbank, żeby podładować telefon czy aparat. A karimata, żeby usiąść na trawie? Kompas, scyzoryk, GPS? Nie sposób chyba wymienić, co jeszcze może się przydać w niektórych sytuacjach. I mowa tylko o warunkach letnich. Porady na temat zimowych wędrówek znajdziesz w linku. Dlatego trudno napisać tekst, w którym dokładnie ujmie się to, co należy zabrać w góry. Wolałbym, żebyś po prostu zachowywał rozsądek, dostosowując wyposażenie do miejsca, w które idziesz.
Zanim więc zaniesiesz w świat informację, że wujek Mateusz zaleca chodzić na Orlą Perć w klapakach, przeczytaj jeszcze kilka słów zakończenia. Bo wbrew pozorom — wcale tego nie sugeruję, a wręcz odradzam. Chodziło mi tylko o to, abyś z rozwagą i większą świadomością podchodził do kompletowania górskiego wyposażenia. Wiem, że dla początkującego jest to dosyć skomplikowane. Sam podpytuję Darka, bo z naszej dwójki, to on zdecydowanie lepiej ogarnia wszelkie sprzętowe sprawy. Natomiast nie chcę, żebyś uległ trzem, groźnym skrajnościom. Pierwsza to ta, że bez drogiego sprzętu nie da się chodzić po górach. Jest to oczywiście bzdura, ale też tylko w pewnym zakresie. Powtórzę do znudzenia: musisz być świadomym tego, czym dysponujesz i odpowiedzialnie wybierać szlaki.
Jeśli spacerujesz z rodziną łatwymi, krótkimi trasami, jeżeli nie zależy ci na trudnych szczytach i pogoda będzie ładna, to ważniejszy od wyposażenia będzie rozsądek. Co ci po świetnym butach, jak nie sprawdzisz prognozy, wyjdziesz przed burzą, a do plecaka nie weźmiesz wody? Wracając jeszcze do tematu obuwia, to oczywiście najlepszym wyborem będą buty trekkingowe, choćby te tańsze. Zdaję sobie jednak sprawę, że czasami w górach spędzisz tylko kilka dni w roku, a budżet masz ograniczony. Wtedy po prostu nie szalej. To, że przyjemnie ci się maszeruje w trampkach, nie oznacza, że podeszwa dobrze się spisze na wilgotnej skale.
Druga skrajność to wiara w to, że w byle czym, wejdziesz byle gdzie. Łatwo złapać się w pułapkę własnego ego, zwłaszcza gdy jesteśmy młodzi, sprawni, a pogoda dopisuje. Rzeczywistość jest jednak przebiegła i dopóki warunki będą świetne, to faktycznie może wędrować się bezproblemowo. Natomiast choćby niewielka mżawka sprawi, że skały staną się śliskie. Pal licho, jeśli to gdzieś nisko. Eksponowane szlaki mogą stanowić wtedy śmiertelne zagrożenie, bo kiepskie podeszwy nie będą trzymały się skały tak dobrze, jak przeznaczone do tego buty trekkingowe.
A co, gdy wybierzesz się jesienią w samej koszulce i spodenkach? Jeśli będziesz miał szczęście, to lekko zmarzniesz. Jeśli będziesz miał pecha, to z takiej wycieczki możesz już nie wrócić, zwłaszcza gdy załamanie pogody złapie cię gdzieś na grani, a temperatura spadnie do zera. No i trzecia skrajność — mam sprzęt, więc nic mi nie grozi. Nic nie zastąpi rozwagi. Wypadki się zdarzają, więc zadbaj o to, by minimalizować ryzyko.
Już na sam koniec dodam, że jeśli faktycznie spodoba ci się w górach, to prędzej czy później staniesz przed koniecznością kompletowania sprzętu. Nie musisz natomiast od razu sięgać po topowe modele, a ekwipunek możesz wzbogacać stopniowo. To normalna droga, którą przechodzi wielu turystów, a zbierane doświadczenie pozwala lepiej poznać swoje preferencje. Ostatecznie sprzęt w górach jest ważny i trudno z tym polemizować, ale równie ważny jest rozsądek. Obie te rzeczy powinny się uzupełniać, bo czasami braku wyposażenia nie da się zastąpić ambicją.
Zapisz się do newslettera i bądź na bieżąco z nowymi wpisami
czy moglibyście doradzić jaki wybrać plecak (góry niskie) dla całkiem zielonych osób, ale które pokochały wędrówki.
Wyczerpujący artykuł, a trochę krócej co warto zabrać w góry https:/1001drobiazgow.com/co-zabrac-na-gorska-wycieczke/
wszystko super opisane idealne dla poczatkujacych czyli dla mnie he
Dzięki! No i powodzenia na szlakach 🙂
Uwielbiam waszego bloga! Jeden z najlepszych wyprawowo- górskich jakie znam. Czy jednak podzielilibyscie się paroma sekretami technicznymi np jak można zrobić u siebie taki licznik kilometrów?
Zgadzam się, wymieniłeś rzeczy niezbędne i chyba każdy tak zaczynał. Wiadomo, że jak człowiek się w coś wkręca, to i sprzęt kompletuje, taka kolej rzeczy. Odnośnie butów – w górach doskonale sprawdzą się także buty do biegania, których na rynku pełno, a wiele osób korzysta z nich na co dzień. Także wcale trekkingi w górach nie są niezbędne. Oczywiście tak jak piszesz, wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Pozdrawiam 🙂